Kura w mafii

9
Przyszła kura do wielkiego bossa mafii, Dona Corleone i mówi:
- Chcę do mafii.

A Don jej na to:
- Nie ma żadnej mafii.

To poszła kura do doradcy Dona, Consiliera Pietro i mówi:
- Chcę do mafii.

A ten jej na to:
- Nie ma żadnej mafii.

Wtedy poszła kura do kapitana mafii, Długiego Joe i mówi:
- Chcę do mafii.

A Długi Joe na to:
- Nie ma zadnej mafii.

Wkurzyła się kura i wróciła do kurnika. Otoczyły ja koleżanki i pytają:

- Jak tam było? Wstąpiłaś do mafii? Wzięli cię?

Na wszystkie pytania kura odpowiadała:

- Nie ma żadnej mafii.

I wtedy kury zrozumiały.

I zaczęły się jej bać.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

państwo mafijne czyli SKOKi

9
Pierwsza część: https://jbzd.com.pl/obr/3293712/jako-ze-jest-juz-po-wyborach-to-nikt-nie-bedzie-jeczal-ze-to-kampania-wyborcza
Poprzednia część: https://jbzd.com.pl/obr/3295445/dzisiaj-kolejne-czesci-afery-o-skokach

> Chyba najbardziej bezczelne: "KNF została poinformowana przez Kasę Krajową w 2012, a SKOK Wołomin zamknięto dopiero w 2015, to aż 3 lata!"
Po pierwsze: niecałe 2,5 roku
Po drugie: jak wyżej, KNF nie została poinformowana, SKOK-i po prostu puściły w obieg dupochron, właśnie w celu budowania tej narracji
Po trzecie: od momentu wejścia ustawy w życie, KNF rozpoczęła kontrolę w trybie iście ekspresowym. Ustawa weszła pod koniec 2012 roku, a kontrola rozpoczęła się w lutym 2013, do jesieni 2014 było w zasadzie zamiecione. Przeprowadzono kilka kontroli, aresztowano mnóstwo ludzi, ustanowiono zarządy komisaryczne, postawiono zarzuty.
Po czwarte: fakt, że kontrole trwały półtora roku wynika przede wszystkim z tego, że SKOK-i robiły co mogły, by je opóźniać, o czym również możemy przeczytać w harmonogramie prac KNF.
Po piąte: to typowe odwrócenie uwagi od prawdziwych przestępców. Bierecki z kolegami nic w tej sprawie nie robili przez lata, więc gdy sprawa wybuchła, postanowili przekierować winę na KNF, której prace sami celowo spowalniali. Tak, oni są i byli tak bezczelni.
> "Najwyżsi urzędnicy KNF współpracowali z gangsterami"
Tak, szczególnie Wojciech Kwaśniak, którego owi gangsterzy o mało nie zabili. Albo jego szef Andrzej Jakubiak, który w sposób miażdżący dla SKOK-ów przedstawiał w Sejmie wyniki kontroli KNF.
> Drugą główną osią było połączenie afery SKOK z prezydentem Komorowskim. Powód jest oczywisty - trwała kampania, a zarówno Adrian jak i jego mityczny mentor Kaczyński, byli w sprawę mocno umoczeni. Zastosowano więc starą kremlowską technikę obrócenia oskarżenia o 180 stopni, choćby było to daleko poza granicami absurdu. A było. Podejrzewam, że w redakcji należącego do Biereckiego periodyku rybackiego Sieci musieli myśleć całymi tygodniami jak połączyć Komorowskiego ze SKOK-ami, aż im się pewnie śledzie skończyły.
A jak znaleźli, to musieli chyba naprawdę dostać od Prezesa po Scooby Chrupku. Tak powstała narracja, że:
> "Bronisław Komorowski przyjaźnił się z agentami WSI ze SKOK Wołomin"
No. Byłoby grubo, gdyby to była prawda, nie? JEDYNYM dowodem, jaki Partia i Karnowscy przedstawili na tą tezę było zdjęcie z premiery filmu "Bitwa Warszawska 1920", na której dwaj prezesi Wołomina przyszli cyknąć sobie z prezydentem fotkę. Podobnie jak setki osób tylko tego dnia i pewnie jakieś dziesiątki tysięcy w trakcie kadencji Komorowskiego. Jedno zdjęcie. Jedno podanie ręki obcym ludziom. "Dziennikarzom niezależnym" wystarczyło. Funkcjonariuszom aparatu partyjnego też.
> To nie było zwykle kłamstwo, tylko operacja dezinformacyjna wymierzona w społeczeństwo, a przeprowadzona wedle najlepszych rosyjskich wzorców. Oto bowiem JEDNO zdjęcie jest dowodem na zażyłą przyjaźń, podczas gdy lata współpracy w wielokącie Kaczyński-Biereccy-Jedliński-gangsterzy... w ogóle nie jest omawiana. Nikt o zdjęciu nie dyskutuje, traktuje się je jak dogmat i przekierowuje się debatę na dywagowanie o detalach typu "czy Komorowski o tym wiedział w 2001 czy w 2002". Kaczyński o tym wiedział w 1990, 1992, 1995, 2006, 2008 i 2009. Obaj Kaczyńscy.
> Nie muszę dodawać, że podobnie jak w kłamstwie smoleńskim, Partia wprost oskarżała najwyższe władze w państwie o spisek, nie dostarczając żadnych dowodów na cokolwiek.
> "Komorowski jako szef MON-u w 2001 roku zakazał służbom rozpracowywania późniejszych prezesów Wołomina"
Dowód? Brak. Tak po prostu na sejmowej komisji powiedział Jacek Kurski a inni od 7 lat powtarzają. Ale jak pięknie zmienia fejkową znajomość prezydenta z gangsterami na wieloletnie dawanie im ochrony, prawda? Suweren może niemal zapomnieć, że krył ich Lech Kaczyński.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Dzisiaj kolejne części afery o SKOKach

14
Poprzednia część: https://jbzd.com.pl/obr/3294099/lecimy-dalej-z-pisowskimi-miernotami

> Co jeszcze gorsza: Adrian, podobnie jak cała Partia, gęsto odwoływali się w tych wyborach do „spuścizny Lecha Kaczyńskiego”. A z faktu pracy w jego Kancelarii w ogóle robił jakąś cnotę. Tymczasem Lech Kaczyński, był jedną z pięciu-dziesięciu najbardziej umoczonych w SKOK-ach osób w całym kraju. Założycielem SKOK-ów. Osobistym przyjacielem innych założycieli. Prezydentem, który dwukrotnie próbował przepchnąć ustawę dającą kolegom totalną władzę i możliwość defraudacji środków spółdzielców. Oraz prezydentem, który celowo opóźnił wprowadzenie nadzoru o trzy lata.

> Krótko mówiąc: afera SKOK groziła Partii posypaniem się kampanii prezydenckiej. Trzeba było na szybko coś wymyślić. Więc wymyślono kłamstwo. A właściwie to kampanię dezinformacyjną. Taką, której ruskie służby by się nie powstydziły.

> W poprzednich częściach ustaliliśmy, że Lech Kaczyński z kolegami stworzył SKOK-i, przez lata wspierał je prawnie, a na koniec celowo wstrzymał prawo nakładające na SKOK-i nadzór na trzy lata, umożliwiając gangsterom oraz kolegom kraść kolejne setki milionów. Gdy afera w końcu wybuchła, Partia miała kłopot, bo mocno wykorzystywała wizerunek Lecha Kaczyńskiego w kampanii prezydenckiej plus sam Adrian też był w nią uwikłany. Na gwałt potrzebowano więc odwrócić narrację. Więc wymyślono kłamstwo. A właściwie to serię kłamstw.
No, w zasadzie to była kampania dezinformacyjna. Bardzo kremlowska w swoim stylu. Przejrzyjmy jej główne narracje:

> "Bierecki o niczym nie wiedział"
Oczywiście, że nie. W końcu on tylko 17 lat niepodzielnie rządził Kasami. Z tych 17 lat:
- gangsterzy pracowali na topowych stanowiskach w Wołominie przez 9 lat
- przez co najmniej 5 lat wystawiali lewe kredyty na setki milionów
- przez minimum 5 lat w kilkudziesięciu kasach uprawiano kreatywną księgowość, bo znikały pieniądze
- sam Bierecki przez 5 lat wyprowadzał hajs do Luksemburga
No nie wiedział chłopina. Wprawdzie jego Kasa Krajowa de facto nominowała prezesów Kas lokalnych, czyli gangusów z Wołomina też, teoretycznie ich nawet kontrolowała i rozliczała, no ale AKURAT tych kilkuset milionów nie zauważyli. Zdarza się.

> "Bierecki już w 2012 roku ostrzegł KNFz że jest źle, ale Komisja nic z tym nie zrobiła, co umożliwiło dalszą kradzież"
Hehe, nie. Przypomnę, że Bierecki przez lata nie robił w tej kwestii zupełnie nic (poza ciągnięciem pieniędzy do swojej fejkowej spółeczki w Luksemburgu), po czym nagle napisał do KNF notatkę miesiąc przed wyrokiem TK, który odmrażał ustawę o SKOK-ach. A i w tym piśmie w sumie nie było żadnych konkretów, o czym możemy przeczytać w oficjalnych dokumentach Komisji.
Poza tym: No to on w końcu wiedział czy nie, hm? Karnowscy?
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

lecimy dalej z pisowskimi miernotami

8
Poprzednia część: https://jbzd.com.pl/obr/3293950/jeszcze-odrobina-czytania

> Proceder czwarty nie został stricte ujawniony w trakcie kontroli KNF, bo media pisały o nim już wcześniej, ale wobec skali ujawnionych patologii stał się bardziej zrozumiały. Chodzi o transferowanie środków z Kas do luksemburskiej firmy Grzegorza Biereckiego. Jak wspomniałem wczoraj: mowa o przynajmniej 140 milionach złotych. Warto dodać, że ten proceder trwał aż do 2014 roku, czyli także w trakcie trwania kontroli.

> Podsumujmy. Od połowy lat 90., całym systemem SKOK-ów niepodzielnie rządziła Kasa Krajowa, czyli bracia Biereccy, Adam Jedliński i Grzegorz Buczkowski. Starzy przyjaciele Lecha Kaczyńskiego, który wraz z nimi w ogóle Kasy zakładał. Ludzie, którym Partia pozwalała pisać korzystne ustawy o sobie samych. Co najmniej od 2007 roku ze SKOK-ów transferowano miliony do Luksemburga, do firmy Biereckiego, w co uwikłany był szeroki wachlarz firm, firemek i spółeczek, w których władzach niezmiennie zasiadali Biereccy, Jedliński i Buczkowski. W czasach pierwszych rządów Partii, Prezes z bratem próbowali przepchnąć ustawę, która jeszcze by im ten proceder ułatwiała. RÓWNOLEGLE w drugiej największej Kasie znikąd pojawili się gangsterzy z byłych służb, którzy zaczęli w zorganizowany sposób wyprowadzać stamtąd setki milionów złotych, po prostu okradając klientów i piorąc brudne pieniadze. Przykro mi, ale nie widzę w jaki sposób Bierecki i koledzy mogli o tym nie wiedzieć, ok? Ok. Znaczna część tego przestępczego procederu działa się w czasie, gdy ustawa mająca objąć Kasy jakimkolwiek zewnętrznym nadzorem leżała w TK z nadania Lecha Kaczyńskiego i Adriana. Gdy tylko ustawa weszła w życie, KNF i GIIF ekspresowo rozpoczęły kontrolę i szybko ustaliły co się w Kasach działo (bo nieprawidłowości wykryto w kilkudziesięciu z nich), doprowadzając do postawienia setkom ludzi tysięcy zarzutów.

> Ach, zapomniałbym: KNF objęła SKOK-i nadzorem 27 października 2012 roku. Grzegorz Bierecki przestał prezesować Kasie Krajowej... 9 października. Znowu tuż przed, spryciarz. Przecież dokładnie tak samo jesienia 2007 założył SKOK Holding w Luksemburgu. Oczywiście włos mu za to z głowy nie spadł. Ba, po wybuchu afery dwukrotnie skutecznie uzyskał parlamentarną reelekcję i dalej spokojnie sobie senatoruje ku chwale Najjaśniejszej. Cebula na torcie? W listopadzie 2019 roku, miesiąc po wygranych przez Partię wyborach, Bierecki został zastępcą przewodniczącego... Senackiej Komisji Budżetu i Finansów Publicznych. Normalnie lis w kurniku. Druga cebula? Tego samego dnia został członkiem Komisji Regulaminowej, Etyki i Spraw Senatorskich. Właściwy człowiek na właściwym miejscu.

> Stan na początek 2015 roku był taki, że w lutym SKOK Wołomin upadł, a reszta Kas została srogo poharatana. BFG, czyli my wszyscy, wypłacał poszkodowanym grube miliony, które potem miały się przerodzić w miliardy. Afera kosztowała Polaków ponad pięć razy więcej niż sprawa Amber Gold, która budziła przecież tyle emocji. Choć Bierecki nie poniósł za to żadnej odpowiedzialności, wszyscy wiedzieli, że jest potężnie uwikłany w aferę, co naruszało wizerunek całej Partii. Co gorsza, zbliżały się wybory prezydenckie, a tak się składało, że kandydat Partii – nieznany szerzej Adrian – akurat miał w aferze swój udział. Może nie kluczowy, ale warto pamiętać, że wniosek o zbadanie konstytucyjności ustawy o SKOK-ach zawierał aż 72 prezydenckie zastrzeżenia (ilość raczej niespotykana), co w oczywisty sposób miało maksymalnie opóźnić prace Trybunału. No i te zastrzeżenia pisał między innymi Adrian.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.12134313583374