państwo mafijne czyli SKOKi
1 1

9
Pierwsza część: https://jbzd.com.pl/obr/3293712/jako-ze-jest-juz-po-wyborach-to-nikt-nie-bedzie-jeczal-ze-to-kampania-wyborcza
Poprzednia część: https://jbzd.com.pl/obr/3295445/dzisiaj-kolejne-czesci-afery-o-skokach

> Chyba najbardziej bezczelne: "KNF została poinformowana przez Kasę Krajową w 2012, a SKOK Wołomin zamknięto dopiero w 2015, to aż 3 lata!"
Po pierwsze: niecałe 2,5 roku
Po drugie: jak wyżej, KNF nie została poinformowana, SKOK-i po prostu puściły w obieg dupochron, właśnie w celu budowania tej narracji
Po trzecie: od momentu wejścia ustawy w życie, KNF rozpoczęła kontrolę w trybie iście ekspresowym. Ustawa weszła pod koniec 2012 roku, a kontrola rozpoczęła się w lutym 2013, do jesieni 2014 było w zasadzie zamiecione. Przeprowadzono kilka kontroli, aresztowano mnóstwo ludzi, ustanowiono zarządy komisaryczne, postawiono zarzuty.
Po czwarte: fakt, że kontrole trwały półtora roku wynika przede wszystkim z tego, że SKOK-i robiły co mogły, by je opóźniać, o czym również możemy przeczytać w harmonogramie prac KNF.
Po piąte: to typowe odwrócenie uwagi od prawdziwych przestępców. Bierecki z kolegami nic w tej sprawie nie robili przez lata, więc gdy sprawa wybuchła, postanowili przekierować winę na KNF, której prace sami celowo spowalniali. Tak, oni są i byli tak bezczelni.
> "Najwyżsi urzędnicy KNF współpracowali z gangsterami"
Tak, szczególnie Wojciech Kwaśniak, którego owi gangsterzy o mało nie zabili. Albo jego szef Andrzej Jakubiak, który w sposób miażdżący dla SKOK-ów przedstawiał w Sejmie wyniki kontroli KNF.
> Drugą główną osią było połączenie afery SKOK z prezydentem Komorowskim. Powód jest oczywisty - trwała kampania, a zarówno Adrian jak i jego mityczny mentor Kaczyński, byli w sprawę mocno umoczeni. Zastosowano więc starą kremlowską technikę obrócenia oskarżenia o 180 stopni, choćby było to daleko poza granicami absurdu. A było. Podejrzewam, że w redakcji należącego do Biereckiego periodyku rybackiego Sieci musieli myśleć całymi tygodniami jak połączyć Komorowskiego ze SKOK-ami, aż im się pewnie śledzie skończyły.
A jak znaleźli, to musieli chyba naprawdę dostać od Prezesa po Scooby Chrupku. Tak powstała narracja, że:
> "Bronisław Komorowski przyjaźnił się z agentami WSI ze SKOK Wołomin"
No. Byłoby grubo, gdyby to była prawda, nie? JEDYNYM dowodem, jaki Partia i Karnowscy przedstawili na tą tezę było zdjęcie z premiery filmu "Bitwa Warszawska 1920", na której dwaj prezesi Wołomina przyszli cyknąć sobie z prezydentem fotkę. Podobnie jak setki osób tylko tego dnia i pewnie jakieś dziesiątki tysięcy w trakcie kadencji Komorowskiego. Jedno zdjęcie. Jedno podanie ręki obcym ludziom. "Dziennikarzom niezależnym" wystarczyło. Funkcjonariuszom aparatu partyjnego też.
> To nie było zwykle kłamstwo, tylko operacja dezinformacyjna wymierzona w społeczeństwo, a przeprowadzona wedle najlepszych rosyjskich wzorców. Oto bowiem JEDNO zdjęcie jest dowodem na zażyłą przyjaźń, podczas gdy lata współpracy w wielokącie Kaczyński-Biereccy-Jedliński-gangsterzy... w ogóle nie jest omawiana. Nikt o zdjęciu nie dyskutuje, traktuje się je jak dogmat i przekierowuje się debatę na dywagowanie o detalach typu "czy Komorowski o tym wiedział w 2001 czy w 2002". Kaczyński o tym wiedział w 1990, 1992, 1995, 2006, 2008 i 2009. Obaj Kaczyńscy.
> Nie muszę dodawać, że podobnie jak w kłamstwie smoleńskim, Partia wprost oskarżała najwyższe władze w państwie o spisek, nie dostarczając żadnych dowodów na cokolwiek.
> "Komorowski jako szef MON-u w 2001 roku zakazał służbom rozpracowywania późniejszych prezesów Wołomina"
Dowód? Brak. Tak po prostu na sejmowej komisji powiedział Jacek Kurski a inni od 7 lat powtarzają. Ale jak pięknie zmienia fejkową znajomość prezydenta z gangsterami na wieloletnie dawanie im ochrony, prawda? Suweren może niemal zapomnieć, że krył ich Lech Kaczyński.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
1000
1000
400
100
+18

Dzisiaj kolejne części afery o SKOKach

14
Poprzednia część: https://jbzd.com.pl/obr/3294099/lecimy-dalej-z-pisowskimi-miernotami

> Co jeszcze gorsza: Adrian, podobnie jak cała Partia, gęsto odwoływali się w tych wyborach do „spuścizny Lecha Kaczyńskiego”. A z faktu pracy w jego Kancelarii w ogóle robił jakąś cnotę. Tymczasem Lech Kaczyński, był jedną z pięciu-dziesięciu najbardziej umoczonych w SKOK-ach osób w całym kraju. Założycielem SKOK-ów. Osobistym przyjacielem innych założycieli. Prezydentem, który dwukrotnie próbował przepchnąć ustawę dającą kolegom totalną władzę i możliwość defraudacji środków spółdzielców. Oraz prezydentem, który celowo opóźnił wprowadzenie nadzoru o trzy lata.

> Krótko mówiąc: afera SKOK groziła Partii posypaniem się kampanii prezydenckiej. Trzeba było na szybko coś wymyślić. Więc wymyślono kłamstwo. A właściwie to kampanię dezinformacyjną. Taką, której ruskie służby by się nie powstydziły.

> W poprzednich częściach ustaliliśmy, że Lech Kaczyński z kolegami stworzył SKOK-i, przez lata wspierał je prawnie, a na koniec celowo wstrzymał prawo nakładające na SKOK-i nadzór na trzy lata, umożliwiając gangsterom oraz kolegom kraść kolejne setki milionów. Gdy afera w końcu wybuchła, Partia miała kłopot, bo mocno wykorzystywała wizerunek Lecha Kaczyńskiego w kampanii prezydenckiej plus sam Adrian też był w nią uwikłany. Na gwałt potrzebowano więc odwrócić narrację. Więc wymyślono kłamstwo. A właściwie to serię kłamstw.
No, w zasadzie to była kampania dezinformacyjna. Bardzo kremlowska w swoim stylu. Przejrzyjmy jej główne narracje:

> "Bierecki o niczym nie wiedział"
Oczywiście, że nie. W końcu on tylko 17 lat niepodzielnie rządził Kasami. Z tych 17 lat:
- gangsterzy pracowali na topowych stanowiskach w Wołominie przez 9 lat
- przez co najmniej 5 lat wystawiali lewe kredyty na setki milionów
- przez minimum 5 lat w kilkudziesięciu kasach uprawiano kreatywną księgowość, bo znikały pieniądze
- sam Bierecki przez 5 lat wyprowadzał hajs do Luksemburga
No nie wiedział chłopina. Wprawdzie jego Kasa Krajowa de facto nominowała prezesów Kas lokalnych, czyli gangusów z Wołomina też, teoretycznie ich nawet kontrolowała i rozliczała, no ale AKURAT tych kilkuset milionów nie zauważyli. Zdarza się.

> "Bierecki już w 2012 roku ostrzegł KNFz że jest źle, ale Komisja nic z tym nie zrobiła, co umożliwiło dalszą kradzież"
Hehe, nie. Przypomnę, że Bierecki przez lata nie robił w tej kwestii zupełnie nic (poza ciągnięciem pieniędzy do swojej fejkowej spółeczki w Luksemburgu), po czym nagle napisał do KNF notatkę miesiąc przed wyrokiem TK, który odmrażał ustawę o SKOK-ach. A i w tym piśmie w sumie nie było żadnych konkretów, o czym możemy przeczytać w oficjalnych dokumentach Komisji.
Poza tym: No to on w końcu wiedział czy nie, hm? Karnowscy?
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
1000
1000
400
100
+22

lecimy dalej z pisowskimi miernotami

8
Poprzednia część: https://jbzd.com.pl/obr/3293950/jeszcze-odrobina-czytania

> Proceder czwarty nie został stricte ujawniony w trakcie kontroli KNF, bo media pisały o nim już wcześniej, ale wobec skali ujawnionych patologii stał się bardziej zrozumiały. Chodzi o transferowanie środków z Kas do luksemburskiej firmy Grzegorza Biereckiego. Jak wspomniałem wczoraj: mowa o przynajmniej 140 milionach złotych. Warto dodać, że ten proceder trwał aż do 2014 roku, czyli także w trakcie trwania kontroli.

> Podsumujmy. Od połowy lat 90., całym systemem SKOK-ów niepodzielnie rządziła Kasa Krajowa, czyli bracia Biereccy, Adam Jedliński i Grzegorz Buczkowski. Starzy przyjaciele Lecha Kaczyńskiego, który wraz z nimi w ogóle Kasy zakładał. Ludzie, którym Partia pozwalała pisać korzystne ustawy o sobie samych. Co najmniej od 2007 roku ze SKOK-ów transferowano miliony do Luksemburga, do firmy Biereckiego, w co uwikłany był szeroki wachlarz firm, firemek i spółeczek, w których władzach niezmiennie zasiadali Biereccy, Jedliński i Buczkowski. W czasach pierwszych rządów Partii, Prezes z bratem próbowali przepchnąć ustawę, która jeszcze by im ten proceder ułatwiała. RÓWNOLEGLE w drugiej największej Kasie znikąd pojawili się gangsterzy z byłych służb, którzy zaczęli w zorganizowany sposób wyprowadzać stamtąd setki milionów złotych, po prostu okradając klientów i piorąc brudne pieniadze. Przykro mi, ale nie widzę w jaki sposób Bierecki i koledzy mogli o tym nie wiedzieć, ok? Ok. Znaczna część tego przestępczego procederu działa się w czasie, gdy ustawa mająca objąć Kasy jakimkolwiek zewnętrznym nadzorem leżała w TK z nadania Lecha Kaczyńskiego i Adriana. Gdy tylko ustawa weszła w życie, KNF i GIIF ekspresowo rozpoczęły kontrolę i szybko ustaliły co się w Kasach działo (bo nieprawidłowości wykryto w kilkudziesięciu z nich), doprowadzając do postawienia setkom ludzi tysięcy zarzutów.

> Ach, zapomniałbym: KNF objęła SKOK-i nadzorem 27 października 2012 roku. Grzegorz Bierecki przestał prezesować Kasie Krajowej... 9 października. Znowu tuż przed, spryciarz. Przecież dokładnie tak samo jesienia 2007 założył SKOK Holding w Luksemburgu. Oczywiście włos mu za to z głowy nie spadł. Ba, po wybuchu afery dwukrotnie skutecznie uzyskał parlamentarną reelekcję i dalej spokojnie sobie senatoruje ku chwale Najjaśniejszej. Cebula na torcie? W listopadzie 2019 roku, miesiąc po wygranych przez Partię wyborach, Bierecki został zastępcą przewodniczącego... Senackiej Komisji Budżetu i Finansów Publicznych. Normalnie lis w kurniku. Druga cebula? Tego samego dnia został członkiem Komisji Regulaminowej, Etyki i Spraw Senatorskich. Właściwy człowiek na właściwym miejscu.

> Stan na początek 2015 roku był taki, że w lutym SKOK Wołomin upadł, a reszta Kas została srogo poharatana. BFG, czyli my wszyscy, wypłacał poszkodowanym grube miliony, które potem miały się przerodzić w miliardy. Afera kosztowała Polaków ponad pięć razy więcej niż sprawa Amber Gold, która budziła przecież tyle emocji. Choć Bierecki nie poniósł za to żadnej odpowiedzialności, wszyscy wiedzieli, że jest potężnie uwikłany w aferę, co naruszało wizerunek całej Partii. Co gorsza, zbliżały się wybory prezydenckie, a tak się składało, że kandydat Partii – nieznany szerzej Adrian – akurat miał w aferze swój udział. Może nie kluczowy, ale warto pamiętać, że wniosek o zbadanie konstytucyjności ustawy o SKOK-ach zawierał aż 72 prezydenckie zastrzeżenia (ilość raczej niespotykana), co w oczywisty sposób miało maksymalnie opóźnić prace Trybunału. No i te zastrzeżenia pisał między innymi Adrian.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
1000
1000
400
100
+14

Jeszcze odrobina czytania
1

0
Część pierwsza: https://jbzd.com.pl/obr/3293712/jako-ze-jest-juz-po-wyborach-to-nikt-nie-bedzie-jeczal-ze-to-kampania-wyborcza
Część druga: https://jbzd.com.pl/obr/3293718/dalsza-czesc-tekstu-o-skokach
Część trzecia: https://jbzd.com.pl/obr/3293751/czytamy-dalej-o-mafijnym-panstwie
Część czwarta: https://jbzd.com.pl/obr/3293783/dalsza-czesc-tekstu-o-skokach-czyli-jak-pis-dorobil-sie-na-nas-miliardow
Część piąta: https://jbzd.com.pl/obr/3293800/ktos-dotarl-tak-daleko-nie-a-warto-bo-pis-zapewne-jeszcze-nie-powiedzial-swojego-ostatniego-slowa
Część szósta: https://jbzd.com.pl/obr/3293837/skoki-ciag-dalszy-to-jeszcze-nie-koniec-prosze-panstwa

> Warto dodać, że w trakcie trwania postępowań KNF i GIIF, SKOK Wołomin stawiał zacięty opór prawny, opóźniając kontrole jak tylko się dało. 18 marca 2013 roku KNF wszczęła postępowanie o ustanowienie zarządu komisarycznego, kontrola zakończyła się 21 marca, a już 5 kwietnia SKOK Wołomin złożył wniosek o umorzenie postępowania. Na szczęście urzędnicy się nie ugięli i 24 maja złożyli doniesienie do prokuratury. Tego samego dnia SKOK Wołomin składał zastrzeżenia do protokołu kontroli. I tak dalej. Na każdym kroku przestępcy z Wołomina utrudniali KNF i GIIF kontrolę, próbowali opóźniać śledztwo i uniknąć odpowiedzialności. Najlepiej świadczy o tym fakt, że kolejna kontrola KNF na przełomie 2013 i 2014 roku wykazała, że SKOK Wołomin nawet nie raczył zastosować się do zaleceń Komisji z kontroli. Cytat: „z ogólnej liczby 107 szczegółowych zaleceń: nie zrealizowano 35 zaleceń, realizacja 32 zaleceń budziła zastrzeżenia, zrealizowano w sposób nie budzący uwag 26 zaleceń”

> Już w czerwcu 2013 roku KNF wiedziała, że SKOK Wołomin może być niewypłacalny, w związku z czym rozszerzono odpowiednio postępowanie, nakazując Kasie podniesienie środków płynnych do 12%. Mniej więcej równolegle (w kwietniu), decyzją rządu Tuska, SKOKi zostały objęte gwarancją Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, tak jak normalne banki. Dzięki temu 250 tysięcy ludzi, których władze SKOK-ów okradały na setki milionów, mogły w ogóle odzyskać pieniądze. Gwarancja obejmowała każdy depozyt do 100 tysięcy euro, a ludzi, którzy zdeponowali w Kasach więcej, było tylko kilkuset. Piszę „w Kasach”, bo wprawdzie największa przestępcza karuzela kręciła się w Wołominie, ale problemy z wypłacalnością miała większość Kas (przypomnę: 44 z 55, z czego 22 upadły). Do grudnia 2018 roku, BFG wypłacił poszkodowanym 4,9 miliarda złotych. Z czego sam SKOK Wołomin pochłonął 2,2 miliarda. Z naszych pieniędzy. O tym również pamiętajcie w kontekście późniejszej narracji Partii, że "Tusk nic nie zrobił".

> Ale takie opisane wyżej prawne przepychanki to w sumie nic, w porównaniu do najbardziej kuriozalnego i gangsterskiego aktu, do którego doszło w kwietniu 2014 roku. Otóż 16 kwietnia nieznani sprawcy pobili pod własnym domem zastępcę przewodniczącego KNF Wojciecha Kwaśniaka. Przy czym nie chodziło tu bynajmniej o postraszenie, bo Kwaśniak od odniesionych ran prawie zmarł, w szpitalu spędził długie miesiące i ledwie go odratowano. Prawdopodobnie od zabójstwa generała Papały w 1998 roku, nie doszło w Polsce do tak znaczącego ataku na wysokiego funkcjonariusza państwowego. Gangsterzy ze SKOKu Wołomin nie tylko przez lata rozkradali pieniądze spółdzielców Kas, prali je, ale także byli gotowi zabić urzędnika wysokiego szczebla, który kierował państwową kontrolą.

> Przypomnę, że owi gangsterzy kierowali drugą największą Kasą, a mianowani byli przez Kasę Krajową, czyli kolegów Lecha Kaczyńskiego. (I nagradzani: prezes Zarządu SKOK Wołomin otrzymał np. wewnętrzną nagrodę Feniksa w kategorii Menedżer Roku. Za rok 2011, czyli gdy lewe kredyty wystawiano co najmniej od dwóch lat) To również zapamiętajcie, bo Wojciech Kwaśniak został później przez Partię i jej media mieszany z błotem i oskarżany o... spowodowanie afery. I nawet aresztowany przez policję polityczną Kamińskiego, dla niepoznaki zwaną CBA.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
1000
1000
400
100
+23

SKOKi ciąg dalszy- To jeszcze nie koniec, proszę państwa
2 1

3
Poprzednia część: https://jbzd.com.pl/obr/3293800/ktos-dotarl-tak-daleko-nie-a-warto-bo-pis-zapewne-jeszcze-nie-powiedzial-swojego-ostatniego-slowa

> Proceder trzeci, najbardziej soczysty: karnawał w SKOK Wołomin, drugiej największej Kasie w całym systemie.
Powiedzieć, że SKOK Wołomin, co najmniej od 2009 roku casualowo rozdawał kredyty na lewo i prawo, po czym w ogóle nie starał się o odzyskanie środków – to nic nie powiedzieć. SKOK Wołomin po prostu dawał fejkowe kredyty i uciekał z pieniędzmi. Pieniędzmi – przypomnijmy – należącymi do lokalnych Kas, czyli do ich spółdzielców, wszak cały system SKOK-ów jest spółdzielnią. Niektóre kredyty dawano celebrytom, od których nikt potem nie oczekiwał żadnej spłaty. Inne zaciągano na dane celebrytów, którzy o tym nie wiedzieli, a przynajmniej tak później zeznawali. A jeszcze inne - to było clou całego procederu, więc usiądźcie - dawano bezdomnym i ludziom z łapanki. Po prostu randomom z ulicy, pijaczkom spod sklepu. W tym miejscu muszę Wam dać cytat z zeznań jednego z oskarżonych, żebyście dobrze pojęli, co się u Biereckiego działo: "–Oni, to znaczy Marek K. i jego kolega Michał, nazwiska nie znam, jeździli po wioskach i pytali pod sklepem, a w niedzielę przed kościołem, czy ktoś chce zarobić. Kto by nie chciał. Dużo nas się zgłosiło. Dali po 2 tysiące i kazali wsiadać do autobusu. A naszym rodzinom powiedzieli, że nie będzie nas dwa, trzy dni."

> Ludzi z łapanki wciskano w garnitur, kierowano do Kasy, informowano, że na ich nazwisko (często zresztą fałszywe, bo fejkowe dokumenty też wyrabiano) zostanie wzięty kredyt na setki tysięcy, po czym puszczano z powrotem do domu z dwoma tysiącami w kieszeni. Sam hajs z kredytu brali oczywiście ludzie ze SKOK-u i ich koledzy, którzy potem prali je w różnych firmach, w tym w krematorium. Dochodziło do kuriozalnych sytuacji, gdzie na wpół przytomni bezdomni musieli oświadczać, że są prezesami spółek z pensją 30 tysięcy miesięcznie. Dla wielu kwoty kredytów były tak abstrakcyjne, że nie potrafili ich dobrze wpisać i na przykład zamiast 998 tysięcy wpisywali 99 tysięcy.
> I to się działo latami. O skali procederu może świadczyć to, że tylko jeden dyrektor działu windykacji SKOK Wołomin, niejaki Łukasz S., w ciągu pół roku wystawił 58 fałszywych umów kredytowych na 57 milionów złotych. A to tylko jeden młody i niski rangą urzędnik. Bo prawdziwymi sprawcami byli prezesi i wiceprezesi wołomińskiego SKOK-u. Wśród nich ludzie z dawnych Wojskowych Służb Informacyjnych. Czyli WSI. Skąd agenci WSI w kontrolowanym przez przyjaciół Lecha Kaczyńskiego systemie Kas? Ano „pojawili się” około 2003 roku i już zostali. Jak ktoś chce wierzyć, że kierująca niepodzielnie całym systemem Kasa Krajowa, czyli Bierecki z kolegami, o tym nie wiedzieli, to niech w to wierzy. Ja tylko przypomnę, że aż do 2012 roku to oni de facto mianowali władze lokalnych Kas. A o tym, czy wiedziała o tym Partia, niech świadczy to, że prezesi SKOK byli nie tylko byłymi agentami WSI, ale także kolegami partyjnych notabli. Prezes SKOK Wołomin Piotr P., zeznawał później, że on i jego ludzie casualowo dawali koperty z pieniędzmi lokalnym politykom Partii, na przykład Jackowi Sasinowi. Ale też senatorowi Janowi Marii Jackowskiemu. No i oczywiście Grzegorzowi Biereckiemu. Oczywiście – mógł kłamać. Ale akurat jego (i co najmniej jeszcze jednego lidera SKOK Wołomin) znajomość z Sasinem jest udokumentowana. Zapamiętajcie ten fakt, bo to kolejna oś potężnego kłamstwa, jakie wokół afery SKOK stworzyła Partia, znacząco wpływając tym samym na wynik wyborów prezydenckich w 2015 roku. Jeszcze w temacie skali procederu: Piotrowi P., prokuratura postawiła aż 927 zarzutów! Tylko te zarzuty (a przecież prokuratura prawdopodobnie nie odkryła wszystkiego), postawione tylko jemu, dotyczyły wyprania 358 milionów złotych.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
1000
1000
400
100
+29

Ktoś dotarł tak daleko? Nie? A warto, bo PiS zapewne jeszcze nie powiedział swojego ostatniego słowa

5
Część pierwsza: https://jbzd.com.pl/obr/3293712/jako-ze-jest-juz-po-wyborach-to-nikt-nie-bedzie-jeczal-ze-to-kampania-wyborcza
Część druga: https://jbzd.com.pl/obr/3293718/dalsza-czesc-tekstu-o-skokach
Część trzecia: https://jbzd.com.pl/obr/3293751/czytamy-dalej-o-mafijnym-panstwie
Część czwarta: https://jbzd.com.pl/obr/3293783/dalsza-czesc-tekstu-o-skokach-czyli-jak-pis-dorobil-sie-na-nas-miliardow

> Proceder pierwszy: ogólna patologia chorego systemu. Podczas ogólnej kontroli wszystkich Kas, KNF wykryła masę rażących systemowych nieprawidłowości. Aż 44 z 55 działajacych wówczas Kas wymagało przeprowadzenia postępowań naprawczych. Czasem było na to już zbyt późno i danej Kasy nie dało się odratować. Dwadzieścia dwie kasy upadły, albo zostały wchłonięte przez banki. Za ich niewypłacalność zapłacili podatnicy i klienci tych banków.

> Na czym polegały systemowe nieprawidłowości? Na przykład na tym, że aż 37% kredytów (!) było przeterminowanych, przez co wiele Kas miało poważny problem z płynnością finansową. Albo na tym, że kredyty rozdawano na lewo i prawo, sztucznie zaniżano koszty utrzymania kredytobiorców, praktycznie nie oceniano ich wiarygodności (a więc potencjału do spłaty), a jak oceniano, to wedle niewiarygodnych kryteriów przy czym ocenę często-gęsto realizowały zewnętrzne firmy, których nikt z tego nie rozliczał. Wszystko to składało się na poważne problemy finansowe Kas, które próbowano ukrywać kreatywną księgowością. Czemu nie ma się co dziwić, zważywszy, że SKOK-i przez 20 lat nie podlegały żadnej zewnętrznej kontroli, takiej, jakiej podlegają banki. W jednym się do banków upodobniły: w wypłatach. Niektórzy członkowie zarządów już wtedy zarabiali po 70 tysięcy miesięcznie. Pro bono, wiadomo.

> Bardzo nieliczne Kasy działały jak należy i były to Kasy małe. Jak w listopadzie 2014 roku informował w Sejmie szef KNF Andrzej Jakubiak: „Można powiedzieć, że im dalej od kasy krajowej, tym lepsza sytuacja finansowa SKOK”. Czym przechodzimy do...

> Procederu drugiego: Kasa Krajowa nic nie robi z patologią z poprzedniego punktu. W sumie nie dziwi, ale warto dodać, że już w trakcie trwania kontroli KNF i GIIF, Kasa Krajowa utrudniała działania Komisji i opóźniała je jak mogła. Przypomnę, że przez 20 lat (1992-2012) Kasy, dzięki działaniom Kaczyńskich, nie podlegały żadnej zewnętrznej kontroli. Z tych 20 lat, aż 17 (od 1995) Kasami bezpośrednio i w sposób absolutny rządzili koledzy Lecha Kaczyńskiego: bracia Biereccy, Adam Jedliński i Grzegorz Buczkowski. Cebulą na torcie niech będzie fakt, że w 2011 roku Grzegorz Bierecki został... senatorem Partii. I jest nim kurwa do dziś! Zero konsekwencji.

> Podsumujmy te dwa punkty. Cały system Kas był beznadziejnie zarządzany i uprawiano w nim na masową skalę kreatywną księgowość. A zarządzająca systemem Kasa Krajowa, kontrolowana w pełni przez kolegów Lecha Kaczyńskiego, nic z tym nie robiła.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
1000
1000
400
100
+14

Dalsza część tekstu o SKOKach, czyli jak PiS dorobił się na nas miliardów
1

7
Część pierwsza: https://jbzd.com.pl/obr/3293712/jako-ze-jest-juz-po-wyborach-to-nikt-nie-bedzie-jeczal-ze-to-kampania-wyborcza
Część druga: https://jbzd.com.pl/obr/3293718/dalsza-czesc-tekstu-o-skokach

Część trzecia: https://jbzd.com.pl/obr/3293751/czytamy-dalej-o-mafijnym-panstwie

> Dalej sprawy potoczyły się szybko. Ustawa weszła w życie 27 października 2012 roku. Tuż przed tym, 25 września, gdy Bierecki z kolegami widocznie już wiedzieli jaki będzie werdykt, Kasa Krajowa skierowała do KNF pismo informujące o nieprawidłowościach w Kasach. Zapamiętajcie tę datę, bo Partia i jej media (nie tylko Karnowscy) zrobią z niej potem gwóźdź swojego SKOK-owego kłamstwa. KNF pismo otrzymała, ale jak informuje w harmonogramie działań wobec SKOK-ów: "Pismo Kasy Krajowej nie zawierało informacji o działaniach nadzorczych KK wobec SKOK Wołomin. Przekazana informacja w ogólny sposób przedstawiała sytuację ekonomiczno-finansową poszczególnych SKOK." Czyli zwykły dupochron, puszczony tuż przed wyrokiem Trybunału. KNF zwróciła się o przedstawienie dodatkowych informacji, otrzymując w odpowiedzi kolejne ogólniki, wraz z oświadczeniem, że KK nie złożyła sprawy do prokuratury "z uwagi na brak wystąpienia szkód majątkowych związanych ze zidentyfikowanymi zagrożeniami". W momencie tworzenia tego pisma, jego autorzy doskonale wiedzieli, że z Wołomina wyprowadzono 3,5 miliarda złotych. SKOK Wołomin dostarczył KNF raport o swojej działalności, w którym przedstawił swoją sytuację ekonomiczno-finansową jako dobrą. Już niedługo miało się okazać, że „dobra” to ostatnie słowo, jakim można opisać sytuację w SKOK Wołomin. KNF stwierdziła też, że w raporcie zawierał się szereg błędów i braków. Niemniej jednak: nadzór Komisji się rozpoczął.

> Kontrola w SKOK Wołomin rozpoczęła się w lutym 2013 roku i trwała miesiąc, po którym KNF opublikowała raport ze stanem Kasy na koniec 2012 roku. Niezależnie od KNF, swoją kontrolę w marcu rozpoczął Generalny Inspektor Informacji Finansowej. I wyszło szydło z wora. O czym napiszę jutro w odcinku drugim.
???? Wczoraj ustaliliśmy, że system SKOK zakładał Lech Kaczyński z kolegami. Ustaliliśmy również, że koledzy Lecha Kaczyńskiego aktywnie dążyli do dania sobie totalnej władzy nad systemem Kas, a Partia oraz sam Lech Kaczyński aktywnie im w tym pomagali. Oraz, że Bierecki z kolegami swobodnie wyprowadzali z Kas tłuste miliony do firmy w Luksemburgu, o czym media pisały wielokrotnie, ale nikt z tym nic nie zrobił. Oraz, że kontrola w końcu nadeszła, na początku 2013 roku. I wyszło szydło z wora.

> By się nie pogubić, trzeba najpierw wyjaśnić dwie rzeczy. Po pierwsze: kontroli było więcej niż jedna. Po drugie: równolegle wokół SKOK-ów toczyły się co najmniej cztery patologiczne procedery. 

O których w następnej części
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
1000
1000
400
100
+19
0.12453389167786