Cześć. Jestem ciekaw Waszego zdania, obecnie od kilku lat pracuje sobie w firmie, przy konkuterze, mam czas na wiele osobistych spraw internetowych, ogólnie nie narzekam, jednak pieniążki mogłyby być nieco lepsze. W związku z powyższym wysłałem jakieś tam cv to innej pracy z okolicy z lepszym wynagrodzeniem. Po tygodniu zadzwoniła Pani, żeby na drugi dzień przyjść na rozmowę na godzine 11 a jak nie przyjdę to żeby koniecznie dać znać, że jednak mnie nie będzie (co wiąże się z ucieczką z obecnej pracy), zgodziłem się, gitara. Wyszedłem o 10, wróciłem do domu sie ogarnąć, jadę na rozmowę, jeszcze autko na myjce wyszorowałem (żeby ładnie wyglądało że niby dbam itd.) Przychodze a przed firmą Pani mnie wita "dzień dobry, Pan na rozmowę tak, szef właśnie dzwonił że się spóźni 30 minut..." Myślę, o chuj, no szanujmy się, teraz dzwonił, to co, 30 minut wcześniej nie wiedział, że się spóźni? Chuj, zaczekam. Minęło 30 minut, idę. Pana szefa jeszcze nie ma, proszę sobię usiąść poczekać... Mija 10 minut, dzwoni szefo do tej Pani "szef będzie za 5 minut już" (!)... Mija 10, wchodzi on, cały na biało. (A obok mnie, przy stoliku jeszcze jeden chłop grzebie w telefonie. Szefo się pyta na którą byliśmy umówieni, ja mówie że na 11, a chłop obok że on też na 11... Kurwa, jak można się umówić z 2 osobami na tą samą godzinę, gdzie z każdym zamierza rozmawiać osobno... Załącza się kontrolka o nazwie PRL NFZ - "który z Panów był pierwszy pod bramą"? Chłop obok mówi że on... "No to niech Pan poczeka, ja wróce za 5 minut, a Pan (i tu wskazuje na mnie) będzie musiał poczekać na zewnątrz... Wyszedłem, usiadłem na ławecznce przed firmą, posiedziałem 10 minut i... Napisałem sms'a do Pani która dzwoniła o treści "Polecam szanować swój i innych czas" i pojechałem... I tak z perspektywy czasu, zastanawiam się czy złamałem swoją nową ścieżkę kariery, czy jednak to dużo świadczy o Panu Januszu, właścicielowi firmy w której pracuje kilkanaście osób...