Dzidki, takie pytanko czysto teoretyczne mam do was, a dokładniej tych którzy znają sie na ekonomi i gospodarce: Jak osłabienie dolara amerykańskiego, tak powiedzmy o połowę, wpłynęłoby na Polską gospodarkę? Dolar to "waluta rezerwowa świata", większość rozliczeń międzynarodowych dokonuje sie w dolarach itd. więc jak spadek ceny dolara o połowę wpłynąłby na naszą walutę? Czy ona też poleciałaby na ryj? Czy nasze P O T Ę Ż N E R E Z E R W Y Z Ł O T A (trzynaste pod względem wielkości, na świecie) dawałyby nam jakiś dupochron?
polska gospodarka by straciła, czy zyskała na takiej zmianie? Czy do USA wtedy nie zaczęłyby napływać inwestycje w fabryki?
Zawszę jak nasz złoty sie "umacnia" to w mediach są płacze, że to źle dla naszego eksportu, ale pochwały, że "dobrze dla importu", więc czy osłabienie dolara nie zachęciłoby bardziej firm z USA do inwestowania w USA? Do trzymania tam produkcji i zarabiania na eksporcie towarów? Bo przecież USA nie wpuszczą innych krajów na swój rynek, no chyba, że sie jakoś z USA inaczej jeszcze dogadają?
Co myślicie?