rel
1 8 1 2

31
Chrześcijaństwo jako żydowska propaganda kultu męczeństwa: narzędzie pacyfikacji gojów
Od ponad dwóch tysięcy lat chrześcijaństwo kształtuje duchowość i moralność Zachodu, wpływając na myślenie miliardów ludzi. Ale czy to naprawdę uniwersalna religia miłości i zbawienia, czy raczej doskonale skonstruowany projekt ideologiczny – stworzony, by zneutralizować potencjał buntowniczy i samostanowczy ludów nieżydowskich? Coraz więcej myślicieli, od Nietzschego po współczesnych antysystemowców, stawia tezę, że chrześcijaństwo – szczególnie w jego formie promującej skromność, pokorę, cierpienie i potulność – mogło być narzędziem kontroli narracyjnej. Narzędziem, które służyło nie duchowemu wyzwoleniu, lecz mentalnemu ujarzmieniu tzw. gojów.

Rdzeń chrześcijaństwa to historia męczennika – skromnego cieśli z Galilei, który pozwolił się upokorzyć, torturować i zabić, by „zmyć grzechy świata”. Jezus nie pokonał zła siłą, nie podniósł miecza, nie zniszczył swoich wrogów – przeciwnie: oddał im się w ręce. Już sam ten fakt budzi pytanie: dlaczego wzorem dla całej cywilizacji miałby być ktoś, kto przegrał w każdej ludzkiej kategorii?

W miejsce etosu zwycięzcy – wojownika, zdobywcy, twórcy – chrześcijaństwo wprowadza model ofiary. Paradoksalnie, ten model staje się ideałem: "błogosławieni cisi", "ostatni będą pierwszymi", "kto chce być wielki, niech będzie sługą". Zamiast wychowywać do działania, odwagi, przedsiębiorczości czy dumy, chrześcijaństwo wychowuje do bierności i pokory. Czy to przypadek?

W judaizmie nie znajdziemy niczego porównywalnego z kultem męczennictwa, który promuje chrześcijaństwo. Judaizm to religia przetrwania, twardych reguł, dumy narodowej i boskiego wybraństwa. Żyd nie ma obowiązku „nadstawiania drugiego policzka” wobec wroga. Wręcz przeciwnie – w historii żydowskiej dominują narracje przetrwania, sprytu, sukcesu pomimo opresji.

Tymczasem to, co trafiło do świata grecko-rzymskiego przez wczesne chrześcijaństwo, to program rozbrajania kulturowego. Elity, które wcześniej czciły herosów, wojowników, artystów i filozofów, zaczęły klękać przed bitym Żydem na krzyżu i uczyć się, że bogactwo to grzech, a sukces to pycha.

W tym świetle, chrześcijaństwo jawi się jako fenomenalna operacja kulturowa: zamienić potencjalnie niebezpieczne ludy w potulne owce. Wyuczyć ich, że cierpienie to cnota, że bunt to grzech, że hierarchia boska jest wieczna, a władza nad światem należy nie do tych, którzy ją zdobywają, lecz do tych, którzy czekają na nagrodę „w niebie”.

Etyka chrześcijańska uwzniośla skromność – nie jako wybór silnego, lecz jako konieczność słabego. Goj ma być wdzięczny, że cokolwiek ma. Ma nie pragnąć więcej. Ma być posłuszny, pokorny, wybaczający. Ma nie zadawać pytań o to, kto czerpie zyski z jego uległości.

To nie przypadek, że władcy chętnie wspierali kult, który uczył poddanych, że ich cierpienie ma sens, że bunt jest grzechem, że „każda władza pochodzi od Boga”. Dla elit – idealny mechanizm kontroli. Dla gojów – mentalny kaganiec.

Scena z Barabaszem to najbardziej wymowny moment, który obnaża całą symbolikę chrześcijaństwa. Barabasz – bojownik, rewolucjonista, człowiek czynu, realnie walczący o wolność – albo Jezus, prorok pokory, poddania, biernej miłości i nieziemskich obietnic. Kogo wybierają żydzi? Oni, mając instynkt przetrwania, wybierają swojego, wybierają życie i walkę. Chrześcijaństwo natomiast bierze przegranego, odrzuconego i czyni z niego fundament – z człowieka, który głosił, że szczęśliwi są ubodzy i prześladowani, robi ikonę doskonałości. W tym wyborze zawiera się wszystko: Barabasz to duma, Jezus to uległość. Barabasz to wola, Jezus to rezygnacja. A Kościół zachodni wybrał tego drugiego, bo łatwiej rządzić ludźmi, którzy wierzą, że ich cierpienie jest święte, a nagroda przyjdzie dopiero po śmierci.


I właśnie tu warto spytać: czy religia, która każe ci czcić porażkę jako triumf, naprawdę jest twoją religią? A może tylko kimś innym bardzo zależało, żebyś w to uwierzył?
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
1000
1000
400
100
+36

Co sądzicie?

25
Oglądałem wczoraj film na temat fizyki fundamentalnej  mojego naukowego idola, Łukasza lamży, i on mówił, że jego zdaniem to nie ma za dużo wspólnego z nauką w związku z tym, że jest tam skrajnie zaburzona proporcja teorii do wyników eksperymentów i że takie tworzenie matematycznych tworów z pizdy, które są tworzone, tylko dlatego, że są możliwe jest trochę bez sensu i że ludzie się cieszą jak raz na czas trafią i to argument za tym, że ma to sens, ale ignoruje się tysiące nieudanych strzałów, które też do pewnego momentu miały sens. I no jasne, że nauka się zmienia, ale chodzi tu o proporcje.
I np. Podaje on przykład jakiejś ciemnej materii i że bez problemu znalazł kilkadziesiąt teorii na ten temat czym to jest, gdzie główną rzeczą, która świadczy o tym czy ta teoria to teoria, to to czy jest możliwa.
I porowonuje on to do tego, że jakby biologom wyszło, że biomasa ziemi jest kilka razy większa niż wynika z obecnej wiedzy (rzekomo są jakieś przesłanki na to), to zaczęliby oni z pizdy wymyślać milion możliwych organizmów, których jedynymi właściwościami kwalifikującymi je jako dobre teorie byłoby to, że jest możliwe, że takie coś może istnieć i żyć. 

I no wydaje mi się, że jest dużo sensu w tym co chłop mowi i mam dość udawania, że nie. Oczywiste jest, że sama temat tego wymaga takiego podejście, ale raczej w żadnej innej dziedzinie raczej by to nie przeszło, a tutaj przechodzi tylko dlatego, że jest ciekawe. 
Co myślicie o takim spojrzeniu na ten temat?
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
1000
1000
400
100
+17

ciekawe
1 1

13
Dzsiaj zaprezentuję wam wykład pod tytułem: Wilk GMO jako narzędzie żydowskiej inżynierii społecznej w służbie socjalizmu.

Więc zacznijmy od początku. Pies, czym jest pies? Jaka jest najbardziej charakterystyczna cecha psa, coś co robi absolutnie każdy pies, bez względu na rasę, charakter czy miejsce występowania na świecie? Jakieś pomysły?
Tak, zgadza się, pies żebrze. Pies został stworzony do żebrania, żebranie jest immanentą cechą psa, jest to jego natura, oduczenie go tego, to lata tresury. Sposobem na życie psa, jest żebranie.

Ale dlaczego pies żebrze? Bo pies ma PANA. Pies nie musi zdobywać pożywienia na własną rękę, bo pies ma pana. Pies nie musi obmyślać strategii polowania, pies ma pana. Pies nie myśli o tym, gdzie ma iść, bo pies ma pana.
 Ostatnio widziałem nawet tutaj komentarz, jak ktoś się żalił, że nie może oduczyć sąsiada by nie rzucał kawałków kurczaka na jego trawnik, bo pies może zjeść i kości podziurawią mu żołądek XDD Jak natura mogła stworzyć takie bezmyślne stworzenie, które nawet nie potrafi zjeść czegoś bez zabicia siebie i nawet o tym nie wiem.
Ale pies oczywiście nie musi myśleć nawet o tym czy może coś zjeść bez zdechnięcia, bo pies ma od tego pana.

Podsumowując dotychczasowy wywód, pies żebrze, pies ma swojego pana, który za niego myśli i o niego lepiej zadba. Pies kocha swojego pana, pies gotów za swojego pana walczyć i umrzeć. Czy to nie brzmi znajomo? Przecież to jest dokładnie socjalistyczny ideał człowieka, bezmyślna istota, ślepo posłuszna, nieporadna, w pełni skazana na łaskę pana, której jedyną opcją przeżycia jest służalczość i żebranina, a jak dostanie jakiś ochłap, to merda szczęśliwie ogonkiem.

Teraz mała lekcja historii, człowiek anatomicznie współczesny powstał około 200 tysięcy lat temu, przez 190-185 tysięcy lat nasz gatunek, ludzie z biologicznego punktu widzenia niemal identyczni z obecnie żyjącymi, żył w wolnych społecznościach zbieracko łowieckich. W społecznościach bez aparatu przymusu, bez podatków, bez pieniądza drukowanego przez państwo, bez kredytów, jednym słowem, ludzie byli wolni. Ludzie zdobywali pożywienie i wszystko co im potrzebne w 2-3 godziny w ciągu dnia, a resztę czasu mogli zajmować się sobą, relacjami z innymi i czym chcieli. Natomiast około 10 tysięcy lat temu nagle wszystko się zmieniło, ludzie zaczęli się gromadzić w coraz większe społeczności i wszystko poszło niemal lawinowo. Kilkanaście tysięcy lat zajęło przekształcenie ludzi wolnych w niewolników na smyczy żydowskiego systemu, gdzie wcześniej nie udało sie to przez 200 tysięcy lat. Czemu? Jeśli wciąż się nie domyślacie, to już wam objaśniam. Całkowitym zbiegiem okoliczności, około 15 tysięcy lat temu, nastąpiło przełomowe zdarzenie  w dziejach naszego gatunku. Nastąpił pies. Te kilkanaście tysięcy lat temu człowiek udomowił psa. I potem w mgnieniu oka nastąpiła reszta.

Dlaczego pies był kluczowym elementem żydowskiego planu zniewolenia świata? Chyba nietrudno się domyślić, jak mówi mądrość ludowa, z kim przystajesz, takim się stajesz. I dokładnie to nastąpiło. Jest taki genialny obrazek, bez problemu znajdziecie, gdzie widać porównanie mięśni twarzy wilka i psa domowego. Pies ma kilkadziesiąt razy bardziej rozwinięte mięśnie odpowiadające za mimikę, ponieważ umożliwiało mu to większą skuteczność w żebraniu u ludzi. Natomiast okropnie naiwnym podejściem byłoby założenie, że psy zmieniają się ewolucyjnie w związku z życiem z ludźmi, a ludzie się nie zmieniają z tego powodu, że setkami i tysiącami lat żyli z psami. Nasze gatunki na tyle blisko się związały, że wzajemnie koewoluwały, a taki proces zachodzi raczej w kierunku upodabniania się gatunków (przynajmniej w sytuacji zbliżonej do omawianej przez nas).
No i chyba z powyższego jasno wynika wniosek zawarty w tytule mojego wykładu. Zaprzeczaniem oczywistym faktom, albo udawaniem głupiego, byłoby uważanie, że to wszystko zaszło spotnanicznie i że to całkowity przypadek i zbieg okoliczności sprawił, że wszystkie ta elementy układanki, które pasują do siebie idealnie, pasują o tak o, bo tak się złożyło. A jak kogoś dalej nie przekonałem, to może kolejne dwa przykłady otworzą wam oczy, a jak nie, to pozostańcie ślepi na prawdę.

Pierwszy z tych przykładów: Pamiętacie jaka afera była, jak sośnierz powiedział, że w sumie to państwo nie powinno zakazywać jedzenia psów? Jak wszystkie gazety i media wrzeszczały o tym, jaki to skandal i jak tak można powiedzieć. I myślicie, że ktokolwiek przejąłby się jakkolwiek takimi słowami, gdyby chodziło tylko o to? Przecież wiadomo do kogo należą wszelkiego rodzaju media i ten wrzask medialny to nie było coś spontanicznego, tylko zostały tutaj naruszone interesy żydowskie, bo jakby ludzie zjedli wszystkie psy, albo przestaliby je traktować jako cokolwiek więcej niż świnia czy krowa, to system mógłby się załamać.

I drugi argument, kończący w zasadzie całą dyskusję, kojarzycie te filmiki, co jest brama zamknięta i psy drą na siebie mordę nawzajem, brama się otwiera i pieski po obu stronach bramy szczęśliwe, się obwąchują nawzajem? To jest ideał socjalizmu, nie liczy się to, żeby to, co robisz, miało sens, liczy się żebyś wyglądał jakbyś coś robił, bez znaczenia czy ma to jakikolwiek sens
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
1000
1000
400
100
+17
0.15410995483398