Bez ciekawości nie ma mądrości

10
Zwoje z Qumran, znane również jako Zwoje znad Morza Martwego, to zbiór starożytnych rękopisów odkrytych w latach 1947-1956 w jaskiniach niedaleko ruin Qumran nad Morzem Martwym w Izraelu. 

Zierwsze zwoje zostały znalezione przez beduińskiego pasterza w 1947 roku. Kolejne odkrycia w następnych latach przyniosły fragmenty prawie 900 rękopisów w 11 jaskiniach.

Zwoje zawierają różnorodne teksty, w tym biblijne (najstarsze znane kopie ksiąg Starego Testamentu), apokryficzne (nienależące do kanonu biblijnego), i pisma wspólnoty (reguły i zasady życia wspólnotowego). Uważa się, że zwoje były dziełem wspólnoty religijnej zwanej Esseńczykami, która zamieszkiwała w Qumran od około II wieku p.n.e. do I wieku n.e.

Najbardziej interesujące dla mnie są zwoje wojny. Wrzucam Wam kilka cytatów:

"Belial, książę ciemności, będzie rzucał kłamstwa i oszustwa, aby prowadzić synów ciemności przeciwko synom światłości." (1QM XV, 3)

"I będą miały wielkie tarcze, czarne hełmy, brygantyny, buty do połowy uda i białe zbroje, inkrustowane czerwienią, złotem i srebrem oraz błękitnymi pasami. I będą nosili srebrne tarcze." (1QM III, 2-5)

"Kapłani będą dmuchali w trąby wojenne podczas ataku, będą wydawać okrzyki bojowe, aby pomóc w walce, i będą głosili 'Okrzyk Boży', aby zastraszyć wrogów i wprowadzić w zamieszanie synów ciemności." (1QM VII, 9-10)

"W dniu ich wielkiej klęski, będąc pokonanymi przez synów światłości, na wszystkich polach bitew... Bóg porazi ich wielką klęską, aby byli pełni strachu, przerażenia i wstydu." (1QM XII, 11-12)


Jedną z teorii jest, że jednym z członków zgrupowania był sam Jezus Chrystus. Pogląd popierany zbieżnością czasu i miejsca oraz luką w historii jego życia w Biblii ale oczywiście mnie na na to żadnego dowodu.


Mimo zbieżności tekstów jak i potwierdzonej autentyczności Kościół katolicki nie traktuje Zwojów z Qumran jako kanonicznych pism biblijnych. 
Bez ciekawości nie ma mądrości
Bez ciekawości nie ma mądrości
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Wołyń

244
Pomnik rzezi wołyńskiej na Ukrainie w Ługańsku odsłonięty w 2010 roku.
Pomnik przedstawia matkę przykutą łańcuchem do słupa, dziecko wyciągające ręce do matki oraz mężczyznę ze związanymi rękami, który stara się je chronić.
Wołyń
Wołyń
Wołyń
Pomysłodawcą budowy pomnika był lokalny deputowany miasta, Arsen Klinczew, którego zdaniem pomnik jest potrzebny, aby każdy mógł uświadomić sobie zbrodnie popełnione przez OUN i UPA, organizacje, które według niego działały w bardziej bestialski sposób niż faszyści.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Dla mnie to on był Aliantem

20
Dla mnie to on był Aliantem
20 grudnia 1943 r. na lotnisku polowym położonym na północ od Bremy stał słynny niemiecki as myśliwstwa Franz Stigler. Niemiec stał spokojnie obok maszyny i palił papierosa. Nagle jego oczom ukazał się zdumiewający widok. Na niewielkim pułapie, nad samym lotniskiem, z potwornym rykiem uszkodzonych silników przeleciał amerykański B-17. Pozostawiał za sobą czarną smugę dymu. Taki podniebny łowca jak Stigler mógł zareagować tylko w jeden sposób - błyskawicznie wskoczył do samolotu i wzbił się w powietrze. Brakowało mu już tylko jednego zestrzelenia do uzyskania Krzyża Rycerskiego Krzyża Żelaznego - najwyższego orderu bojowego, jaki mógł otrzymać niemiecki pilot.

Stigler przystąpił do rutynowego ataku. Zbliżył się do maszyny wroga na odległość strzału, gdy nagle coś go tknęło. Jego zdziwienie wzbudziło to, że karabiny maszynowe amerykańskiego samolotu nie przywitały go ogniem. Zbliżał się coraz bardziej, a przeciwnik milczał. Po prostu leciał do przodu, nie próbując się bronić. Wtedy zaciekawiony Stigler zbliżył się do B-17 na odległość kilku metrów i zaczął lecieć z nim skrzydło w skrzydło.

Nie mógł wyjść z podziwu, jak tak poważnie uszkodzony samolot może dalej lecieć. Zobaczył zabitego strzelca ogonowego, rozerwany na strzępy i podziurawiony kadłub. Przez okno widział zwijającego się na podłodze amerykańskiego lotnika z odstrzeloną nogą i kolegów, którzy udzielali mu pierwszej pomocy. Zobaczył operatora radia, którego twarz została przeorana szrapnelem. A gdy podleciał do przodu i zajrzał do kabiny pilotów. Jego oczom ukazał się pilot - Charlie Brown zaciskający dłonie na drążku i próbujący ratować swoich ludzi.

Wystarczyło posłać mu kilka pocisków w jeden z silników, maszyna poszłaby na ziemię, a on odebrałby swój Krzyż Rycerski. "Problem tylko w tym - pomyślał - czy ten czyn rzeczywiście byłby czynem rycerskim".

Stigler postanowił eskortować Amerykanów. Leciał z nimi skrzydło w skrzydło na tyle blisko, że gdy nadlecieli nad wybrzeże, obrona przeciwlotnicza zgłupiała. Artylerzyści zobaczyli własną maszynę lecącą obok amerykańskiego bombowca. Nie zdecydowali się strzelać, aby nie trafić messerschmitta. W ten sposób Stigler przeprowadził B-17 bezpiecznie nad morze. Następnie zasalutował zdumionym Amerykanom, odleciał od B-17 i zawrócił nad Niemcy.

Amerykański pilot Charlie Brown dokonał następnie niemożliwego. Udało mu się dolecieć do Anglii. Gdy potem na lotnisku oglądano jego samolot, nikt nie mógł uwierzyć, że ten B-17 leciał i jeszcze wylądował. Nawet nie próbowano go naprawiać, od razu trafił na złom.

W 1990 roku Amerykanin opisał swoją historię za pośrednictwem niemieckiego czasopisma wydawanego przez stowarzyszenie niemieckich pilotów myśliwców "Jägerblatt". Stigler trafił na artykuł i skontaktował się od razu z Brownem, spotkali się jeszcze tego samego roku w Seattle.

Amerykanin i Niemiec stali się najlepszymi przyjaciółmi. Podróżowali po całej Ameryce, wędkowali, opowiadali swoją historię w szkołach i na spotkaniach weteranów.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Dday

9
Dday
Dday
Dday
Dday
Były akwedukty, obeliski polskich dywizji lotniczych, teraz dorzucam zdjęcia z mojej wizyty na plaży Omaha w dni rocznicy desantu. Miałem około 100 km do tej plaży więc nie mogłem sobie odmówić żeby tam nie pojechać w ten konkretny dzień. Sporo odwiedzających, zwłaszcza na terenie cmentarza aliantów gdzie widziałem paru amerykańskich weteranów na wózkach inwalidzkich w mundurach, generalnie było wielu żołnierzy oddających hołd, szykowali się do uroczystości . To był jeden z tych momentów w życiu w których człowiek siada i zastanawia się nad wszystkim, mi i moim znajomym dosłownie zaparło dech jak weszliśmy na teren cmentarza. Polecam każdemu odwiedzić to miejsce jeśli kiedyś będzie miał okazję. Wypierdalam :)
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.14341807365417