Epilog Ślepej Miłości Kurwarasa cz. 2 Niewspomniane wspomnienia - uzupełnienie oryginalnej cz.1

8
W sumie trochę tego było. Wspólne siedzenie z nią na matmie to były piękne czasy, chodź trwało to krótko. Opuściłem się wtedy trochę (jak na kujona), ale z utęsknieniem czekałem na matmy. Ciężko powiedzieć co mnie w niej urzekło, nie umiem tego opisać. Popularna, ładna wesoła dziewczyna, a ja ją na zajęciach w parach miałem na wyłączność. Marzenie dzidowca. Szkoda, że mnie później matematyczka przesiadła.
Mam po niej jedyną pamiątkę. Kartkę od niej którą dostałem na urodziny, to dosłownie była spontanicznie narysowana uśmiechnięta buźka i "wszystkiego najlepszego".
Był też bal, gdzie z nią niby tańczyłem 2 razy, ale hmm, bez doświadczenia mi nie szło. Znacznie lepiej się tańczyło z Izą... To też inna historia o być może straconej okazji, awansie społecznym mojego ziomka i spierdoleniu. Kiedyś może napiszę, jak ktoś będzie chciał ten spin-off.
Ognisk dokładnie już nie pamiętam, a co pamiętam to nietrzeźwe rozmowy, granie w piłkę po ciemku i policje co przyjechała do skaczących po Toi-Toiu. Czy raz jak Kondziu jebnął piłką tak, że trafiła prosto w dupę żony jakiegoś Janusza na placu zabaw obok i była spina.
On mnie ostrzegał. Gdy ja się żaliłem po pijaku, że ja nie jestem z ligi Kl, a jej przyjaciółka to negowała, to Kondziu mówił chyba, że trzeba dać sobie spokój. On jak ja wiedział, że to moje do niej jest jednostronne, ale go oczywiście wyśmiali, że zazdrosny. Miałem z nim dużo ciekawych rozmów, bezpośrednich i szczerych. Mówił, że w sprawach dziewczyn trzeba czekać, tj. być cierpliwym. Ja swoje jednak uporem osiągnąłem (chodź obiektywnie niewiele).
Rację też miał, gdy na ognisku ostatniego dnia lata mówił, że każdy pójdzie w swoją stronę. Przynajmniej to prawda w moim przypadku. Chętnie bym z nim pogadał przy wódce, a nawet i bez.
Ona mi pisała kiedyś o swoich (wtedy czułem, że jestem lekko we friendzonie, bo krótko się serio znaliśmy). Słysząc jej historię, czułem, jak dużo mi brakuje do ewentualnego zdobycia jej.
Oprócz ognisk byłem z nią, Izą i Kondziem w kinie (w ramach spotkania klasowego, tak dużo osób miało o to jebanie). To była dla mnie okazja. Siedziałem nawet obok niej. Byliśmy na horrorze średnim, ale mimo to ona parę razy się bała. Niezwykłe uczucie, gdy nie boisz się, bo wiesz, że musisz wesprzec "ukochaną". Nie odważyłem się jednak nic specjalnego zrobić. Starałem się przesuwać bardziej w jej stronę, ale później przesunęła się na przeciwną. Pamiętam, że jak coś się bała mocno to powiedziałem cicho "nie bój się kochanie", ale, tak że nie słyszała, wyrwało mi się.
Później poszliśmy do macka i odprowadziłem ich trójkę na przystanek. Niestety Kondziu cały czas okupował ją i nie miałem jak pogadać.
Taką okazję miałem wkrótce później. Odbyło się spotkanie integracyjne klasy w Warszawie i miałem jak do niej dojechać wygodnie. Początkowo zapowiadało się dobrze, ale jak już miałem jechać to pisała, że późno kończy, że nie ma czasu. Uparłem się i pojechałem. Miałem czekać w złotych tarach. Sparcerowałem po dworcu głównym rozmyślając. Kupiłem nawet shaki. Czekałem pod gitarą. Szczerze dziwne to było, jakiś inny facet też czekał, jakiś cygan to mnie podszedł i chciał mi sprzedać chyba zegarek złoty. Jak ona w końcu przyszła to rozmowa się nie kleiła, a jak zaznaczyłem, że chce pogadac na powaznie to mówiła, że nie ma czasu i ją odprowadziłem do tramwaju trochę w niezręcznej ciszy.
Wracając, myślałem sobie, że jeśli istnieje bóg, to mi ciekawie wątek prowadzi. (jakby bóg małą literą był czymś, co rządzi naszymi losami).
Po tym miało być ognisko, ale chuj. A od niej, gdy coś znowu zagadywałem: "nie chce byś sobie robił niepotrzebne nadzieje(...)" "jako przyjaciele czy kumple" "kocham cię jako kumpla" "nie chce żebyś się zakochał"
Na ognisku później, nie było Klaudii. Gdy została mała grupa, leciało coś: "Jeśli miałbym być to tylko z tobą". Jakże to dobrze oddawało to moje ówczesne odczucia. Znalazłem tę piosenkę i słuchałem jej, patrząc na światła aut czekająć na przystanku.
0.045244932174683