Do kolegi hazardzisty
Wiedza
3 l
33
Cześć kolego, który dodał wyznanie odnośnie swojego problemu z hazardem.
Jestem M, mam 26 lat i jestem hazardzistą. Od ponad roku się leczę i nie gram. Nie grałem na maszynach, uprawiałem inny rodzaj hazardu - ruletki przez internet. Rozumiem co czujesz, bo sam od roku spłacam swoje długi, ponieważ w ciągu 3 lat przegrałem łącznie około 300 tysięcy. Zadłużyłem się w chwilówkach, parabankach, i innego rodzaju gównach, które doprowadziły mnie na dno.
Hazardziści w naszym społeczeństwie mają ciężko, kolego. Wiem to na swoim przykładzie. Istnieje zdecydowanie większe przyzwolenie społeczne na alkoholizm, niż na hazard. Przez przyzwolenie społeczne rozumiem w tym wypadku wsparcie z wyjścia z alkoholizmu, a nie zgodę na alkoholizm. Niestety wśród ludzi brakuje wsparcia wyjścia z hazardu. Błędnie uważa się, że hazard jest nałogiem z wyboru, i że jest się głupim bo przecież przegrywa się pieniądze, a wystarczy nie grać. Niestety, to tak nie działa, o czym dobrze wiemy. Mój terapeuta jasno mi powiedział na pierwszej terapii - to jest choroba. Choroby należy leczyć, a nie piętnować.
Ale to nic. Jak wspominałem na początku kolego - leczę się. Chodzę na terapię indywidualną oraz grupową, dzięki czemu jestem w stanie funkcjonować zupełnie normalnie i od roku nie grałem. Oczywiście są gorsze momenty, bo u mnie "zapalnikiem" do grania nigdy nie było posiadanie bądź brak pieniędzy, tylko to, że nie radziłem sobie ze swoim życiem, byłem nieszczęśliwy i nie leczyłem depresji, która została u mnie zdiagnozowana przez psychiatrę.
Powiem też może, jak to się stało, że zostałem hazardzistą. Otóż dowiedzialem się tego dopiero podczas leczenia. Wydawało mi się, że zostałem hazardzistą, bo chciałem. Niestety, tak naprawdę, to wszystkie wydarzenia z mojego dzieciństwa doprowadziły mnie do tego stanu. Po pierwsze - brak miłości w domu. Moi rodzice kupowali mi prezenty, spelniali zachcianki, ale jednocześnie psychicznie się nade mną znęcali, nie dawali mi żadnego poczucia bezpieczeństwa ani odrobiny miłości. Nie myślałem o rodzinie jak o patologicznej, bo myślałem, że to normalne. Okazało się, że nie. Dodatkowo, cóż... jestem rudy, więc moje życie towarzyskie od czasów podstawówki do liceum było delikatnie mówiąc trudne. Byłem popychadłem, byłem tępiony, znęcano się nade mną, bito, pluto i wyzywano. A ja jedyne co robiłem źle, to oddychałem... Trudno było mi poznać moją wartość jako człowieka, bo od najmłodszych lat uczyłem się, że nic nie znaczę. I tak to się zaczęło.
Tym postem chciałem dodać Ci otuchy, bo wiem, że można normalnie funkcjonować i na pewno uda Ci się z długami. Ale nie poradzisz sobie sam - potrzebujesz profesjonalnej pomocy w postaci terapeuty uzależnień.
Mam również propozycję - mogę zostać Twoim sponsorem. Wśród grup Anonimowych Alkoholików, ale także Anonimowych Hazardzistów istnieje funkcja sponsora. "Sponsor z AA nie świadczy żadnych usług tego typu, jakie oferują pracownik socjalny, lekarz, pielęgniarka czy psycholog z poradni małżeńskiej. Sponsor to po prostu trzeźwy alkoholik, który pomaga drugiemu alkoholikowi rozwiązywać jeden problem: jak zachować trzeźwość.". I tak samo działa to w grupach związanych z hazardem. Jeżeli chciałbyś, żebym został Twoim sponsorem, odezwij się.
Dodatkowo - bardzo ważne jest, abyś zaczął chodzić regularnie na terapię. Jeżeli nie masz na to pieniędzy, ponieważ (wbrew powszechnej opinii) takie terapie są bardzo drogie, mogę założyć dla Ciebie zrzutkę, i być może społeczność jbzd pomoże z Twoim problemem, może udałoby się opłacić z tej zrzutki rok leczenia z góry. Co ważne - lepiej żebyś sam takiej zrzutki nie zakładał, jako czynny hazardzista. Myślę, że obaj wiemy, czym może się to skończyć, i gdzie mogą te pieniądze wylądować. Hazardzistą jest się całe życie, tak jak alkoholikiem. Pytanie, czy grającym.
Post jest skierowany do całej społeczności hazardzistów. Może uda się komuś pomóc.
Jeżeli ktoś ma problem z hazardem, może się zgłosić, opowiedzieć swoją historię. Chętnie pomogę.
Jestem M, mam 26 lat i jestem hazardzistą. Od ponad roku się leczę i nie gram. Nie grałem na maszynach, uprawiałem inny rodzaj hazardu - ruletki przez internet. Rozumiem co czujesz, bo sam od roku spłacam swoje długi, ponieważ w ciągu 3 lat przegrałem łącznie około 300 tysięcy. Zadłużyłem się w chwilówkach, parabankach, i innego rodzaju gównach, które doprowadziły mnie na dno.
Hazardziści w naszym społeczeństwie mają ciężko, kolego. Wiem to na swoim przykładzie. Istnieje zdecydowanie większe przyzwolenie społeczne na alkoholizm, niż na hazard. Przez przyzwolenie społeczne rozumiem w tym wypadku wsparcie z wyjścia z alkoholizmu, a nie zgodę na alkoholizm. Niestety wśród ludzi brakuje wsparcia wyjścia z hazardu. Błędnie uważa się, że hazard jest nałogiem z wyboru, i że jest się głupim bo przecież przegrywa się pieniądze, a wystarczy nie grać. Niestety, to tak nie działa, o czym dobrze wiemy. Mój terapeuta jasno mi powiedział na pierwszej terapii - to jest choroba. Choroby należy leczyć, a nie piętnować.
Ale to nic. Jak wspominałem na początku kolego - leczę się. Chodzę na terapię indywidualną oraz grupową, dzięki czemu jestem w stanie funkcjonować zupełnie normalnie i od roku nie grałem. Oczywiście są gorsze momenty, bo u mnie "zapalnikiem" do grania nigdy nie było posiadanie bądź brak pieniędzy, tylko to, że nie radziłem sobie ze swoim życiem, byłem nieszczęśliwy i nie leczyłem depresji, która została u mnie zdiagnozowana przez psychiatrę.
Powiem też może, jak to się stało, że zostałem hazardzistą. Otóż dowiedzialem się tego dopiero podczas leczenia. Wydawało mi się, że zostałem hazardzistą, bo chciałem. Niestety, tak naprawdę, to wszystkie wydarzenia z mojego dzieciństwa doprowadziły mnie do tego stanu. Po pierwsze - brak miłości w domu. Moi rodzice kupowali mi prezenty, spelniali zachcianki, ale jednocześnie psychicznie się nade mną znęcali, nie dawali mi żadnego poczucia bezpieczeństwa ani odrobiny miłości. Nie myślałem o rodzinie jak o patologicznej, bo myślałem, że to normalne. Okazało się, że nie. Dodatkowo, cóż... jestem rudy, więc moje życie towarzyskie od czasów podstawówki do liceum było delikatnie mówiąc trudne. Byłem popychadłem, byłem tępiony, znęcano się nade mną, bito, pluto i wyzywano. A ja jedyne co robiłem źle, to oddychałem... Trudno było mi poznać moją wartość jako człowieka, bo od najmłodszych lat uczyłem się, że nic nie znaczę. I tak to się zaczęło.
Tym postem chciałem dodać Ci otuchy, bo wiem, że można normalnie funkcjonować i na pewno uda Ci się z długami. Ale nie poradzisz sobie sam - potrzebujesz profesjonalnej pomocy w postaci terapeuty uzależnień.
Mam również propozycję - mogę zostać Twoim sponsorem. Wśród grup Anonimowych Alkoholików, ale także Anonimowych Hazardzistów istnieje funkcja sponsora. "Sponsor z AA nie świadczy żadnych usług tego typu, jakie oferują pracownik socjalny, lekarz, pielęgniarka czy psycholog z poradni małżeńskiej. Sponsor to po prostu trzeźwy alkoholik, który pomaga drugiemu alkoholikowi rozwiązywać jeden problem: jak zachować trzeźwość.". I tak samo działa to w grupach związanych z hazardem. Jeżeli chciałbyś, żebym został Twoim sponsorem, odezwij się.
Dodatkowo - bardzo ważne jest, abyś zaczął chodzić regularnie na terapię. Jeżeli nie masz na to pieniędzy, ponieważ (wbrew powszechnej opinii) takie terapie są bardzo drogie, mogę założyć dla Ciebie zrzutkę, i być może społeczność jbzd pomoże z Twoim problemem, może udałoby się opłacić z tej zrzutki rok leczenia z góry. Co ważne - lepiej żebyś sam takiej zrzutki nie zakładał, jako czynny hazardzista. Myślę, że obaj wiemy, czym może się to skończyć, i gdzie mogą te pieniądze wylądować. Hazardzistą jest się całe życie, tak jak alkoholikiem. Pytanie, czy grającym.
Post jest skierowany do całej społeczności hazardzistów. Może uda się komuś pomóc.
Jeżeli ktoś ma problem z hazardem, może się zgłosić, opowiedzieć swoją historię. Chętnie pomogę.