Kompetencje medialne wykładowców

66
Kompetencje medialne wykładowców
Historia dosyć ciekawa - na uczelni odbywa się kurs przygotowujący do egzaminu na certyfikat z języka obcego. Czas jest ograniczony. Mamy zaczynać od części testu rozumienia ze słuchu. Wykładowczyni, która dorabia sobie w centrum językowym przygotowującym do egzaminu na certyfikat próbuje uruchomić nagranie, któro nie działa.

Dosyć szybko zauważyłam, że kabel od głośników nie jest podłączony do komputera, więc podnoszę rękę i mówię o tym. Babka wydawała się to zignorować, mimo, że mnie wysłuchała, więc podeszłam do biurka, żeby podłączyć, na co wyszła mi na przeciw i tupnęła nogą koło twarzy, kiedy schylałam się, żeby podnieść kabel. Powiedziała, że od tego jest dział IT... i skoro jestem taka chętna do pomocy, to mam do nich zejść i poprosić do sali, bo w końcu za to im płacą. Zaproponowałam, żeby zadzwonić, a w tym czasie robić zadania z tekstem, ale prowadząca odmówiła twierdząc, że to jest ważne, aby robić po kolei i ona nie będzie tego realizować inaczej.

Zeszłam, zapukałam i zażenowana powiedziałam, jaki jest problem, a żeby nie wyjść na jakąś nieogarniętą, po drodze wyjaśniłam krótko, że kabel od głósnika niepodłączony leży na ziemii i chciałam go podłączyć, ale babka mnie wysłała. Na co facet odpowiedział, że po tylu latach już się przyzwyczaił, że albo część wykładowców nie ogarnia albo wie, co trzeba zrobić, ale wzywa go, żeby okazać jakąś wyższość lecząc swój kompleks mniejszości. Stwierdził, że nic na to nie poradzi - taka praca, ale i tak zarabia więcej, niż Ci magistrzy, więc mu to zwisa. Gadaliśmy o tym, że chyba poczuła się zakompleksiona moją uwagą i może chciała się odgryźć wysyłając mnie, ale i tak nie powinnam iść na jej polecenie, skoro za ten kurs płacę. Odpowiedziałam, że zamiast wchodzić w dyskusję z tą babką i tracić czas mój i wszystkich po prostu wolałam, żeby wróciła do prowadzenia kursu, bo uparła się na to słuchanie i moja wcześniejsza propozycja, żeby zacząć robić zadania z tekstem nic nie dały, bo "ona musi po kolei".

Weszliśmy, pan od IT westchnął, zignorował marudzenie pani magister, podłączył kabel i poprosił o podpis na karcie. Babka robiła problem jeszcze dlatego, że musi wypełnić kartę zgłoszenia, a ona ma ważniejsze rzeczy do roboty, ale powypełniała. Facet poszedł. Poza słuchaniem zdążyliśmy wykonać tylko jedno zadanie z tekstem, którego nie sprawdziliśmy i babka wyprosiła nas, bo ma kolejną grupę. Już nie wspominając o ćwiczeniach do egzaminu ustnego.
0.041738986968994