NAJGLEBSZE JASKINIOWE ODKRYCIE W POLCE -50M
Hobby
1 r
1
Cześć!
Jako, że nie uczestniczyłem w eksploracji tej jaskini, pozwolę sobie na udostępnienie postów Pawła Sojki, który szczegółowo opisuje proces odkrywania i zagrożenia czekające grotołazów w tym obiekcie.
Podjęliśmy się rok temu zuchwałego zadania -wykopania ponad 10 metrowej, pionowej Studni Inków, która była zupełnie wypełniona namuliskiem. Jest to przepięknie myta, okrągła w przekroju studzienka, która na swoim aktualnym dnie, puściła nagle w stronę krótkiego poziomego korytarzyka. Na jego końcu było to, czego nam było trzeba- wejście do pustych ciągów.
Niestety- okazało się że to przejście jest malutkim okienkiem w litej skale, przez które mógłby co najwyżej przejść mały kot. Walczyliśmy z tą przeszkodą przez trzy dniówki, cały czas widząc piękną naciekową salę z solidnym tunelem na jej końcu. Wiało stamtąd jak diabli, echo dawało wiele do myślenia. Wiązało się to ze sporą liczbą nieprzespanych nocy i niekończącymi się dywagacjami co tam dalej jest. Wreszcie przynieśliśmy porządny sprzęt i przeforsowaliśmy przeszkodę.
Weszliśmy do kilkunastometrowych ciągów z niewiarygodną szatą naciekową. Kalcyt wykrystalizował tam na światowym poziomie. Osobiście, czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Na samym wejściu leżał przewrócony stalagmit o długości, 1,5 metra. Dalej już było tylko lepiej. Wysokie, zalane naciekami kominy z widocznymi kontynuacjami nie zostały jeszcze wywspinane. Na środku tych ciągów znajdował się tak jakby mały "lej". Nie myśląc zbyt długo, zabraliśmy się za jego rozkuwanie- gdyż był zalany kalcytem z brekcją błotną. Mając już resztki baterii w wiertarce, dosłownie "rzutem na taśmę" udało nam się poszerzyć dwa zaciski i prześlizgnąć się po pochylni w dół. Okazało się że za drugim zaciskiem od razu otwiera się głęboka studnia, w której na tamten czas nie byliśmy w stanie dopatrzeć się dna !
Dzisiaj, po wstępnym zaporęczowaniu i okruszeniu góry studni, okazało się że jest tam 23 metry swobodnego zjazdu. Po dostaniu się na dół stanęliśmy na szczycie wielkiego stożka osypiskowego, który wypełniał dno wielkiej sali. Jest to wszystko pięknie myte, sporo tam też nacieków, ale jest ten rejon bardzo niebezpieczny- o tym zrobię zaraz osobny wpis. Można stamtąd zejść jeszcze ok. 10 metrów w pionie, w dół. Znajduje się tam spore zawalisko w którym sprzęt Disto wskazał 50 metrów głębokości względem naszego głównego otworu. Tak na prawdę jaskinia jest jeszcze głębsza i ma jeszcze większą deniwelacje, ale wyjdzie to w przyszłości po zmierzeniu wszystkich ciągów (pomijam tutaj ewentualne przyszłe odkrycia po rozpoczęciu kopania w końcowym zawalisku).
Nowa jaskinia będzie miała niedługo jakąś godną nazwę. Czeka nas tam jeszcze wiele pracy, polegającej min. na przekopaniu tunelu do drugiego sąsiedniego schroniska, co pozwoli nam zwiększyć deniwelacje, odkopaniu solidnego poziomego ciągu, który prowadzi w kierunku pobliskiej Jaskini Racławickiej (znajduje się na dnie Studni Inków) oraz sprawdzenie wszystkich ciągów dochodzących do naszej głównej studni.
W eksploracji naszej głębokiej jaskini brało udział sporo osób, lecz trzon ekipy stanowili: Adrian Hyrc, Paweł Sojka i Szymon Kowalski i jeszcze jedna osoba.
Opisana jaskinia nie jest jeszcze w pełni zabezpieczona. Nie wiadomo nawet czy kiedykolwiek uda się doprowadzić ją do stanu w jakim znajduje się np. sąsiednia J. Racławicka.
Jako, że nie uczestniczyłem w eksploracji tej jaskini, pozwolę sobie na udostępnienie postów Pawła Sojki, który szczegółowo opisuje proces odkrywania i zagrożenia czekające grotołazów w tym obiekcie.
Podjęliśmy się rok temu zuchwałego zadania -wykopania ponad 10 metrowej, pionowej Studni Inków, która była zupełnie wypełniona namuliskiem. Jest to przepięknie myta, okrągła w przekroju studzienka, która na swoim aktualnym dnie, puściła nagle w stronę krótkiego poziomego korytarzyka. Na jego końcu było to, czego nam było trzeba- wejście do pustych ciągów.
Niestety- okazało się że to przejście jest malutkim okienkiem w litej skale, przez które mógłby co najwyżej przejść mały kot. Walczyliśmy z tą przeszkodą przez trzy dniówki, cały czas widząc piękną naciekową salę z solidnym tunelem na jej końcu. Wiało stamtąd jak diabli, echo dawało wiele do myślenia. Wiązało się to ze sporą liczbą nieprzespanych nocy i niekończącymi się dywagacjami co tam dalej jest. Wreszcie przynieśliśmy porządny sprzęt i przeforsowaliśmy przeszkodę.
Weszliśmy do kilkunastometrowych ciągów z niewiarygodną szatą naciekową. Kalcyt wykrystalizował tam na światowym poziomie. Osobiście, czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Na samym wejściu leżał przewrócony stalagmit o długości, 1,5 metra. Dalej już było tylko lepiej. Wysokie, zalane naciekami kominy z widocznymi kontynuacjami nie zostały jeszcze wywspinane. Na środku tych ciągów znajdował się tak jakby mały "lej". Nie myśląc zbyt długo, zabraliśmy się za jego rozkuwanie- gdyż był zalany kalcytem z brekcją błotną. Mając już resztki baterii w wiertarce, dosłownie "rzutem na taśmę" udało nam się poszerzyć dwa zaciski i prześlizgnąć się po pochylni w dół. Okazało się że za drugim zaciskiem od razu otwiera się głęboka studnia, w której na tamten czas nie byliśmy w stanie dopatrzeć się dna !
Dzisiaj, po wstępnym zaporęczowaniu i okruszeniu góry studni, okazało się że jest tam 23 metry swobodnego zjazdu. Po dostaniu się na dół stanęliśmy na szczycie wielkiego stożka osypiskowego, który wypełniał dno wielkiej sali. Jest to wszystko pięknie myte, sporo tam też nacieków, ale jest ten rejon bardzo niebezpieczny- o tym zrobię zaraz osobny wpis. Można stamtąd zejść jeszcze ok. 10 metrów w pionie, w dół. Znajduje się tam spore zawalisko w którym sprzęt Disto wskazał 50 metrów głębokości względem naszego głównego otworu. Tak na prawdę jaskinia jest jeszcze głębsza i ma jeszcze większą deniwelacje, ale wyjdzie to w przyszłości po zmierzeniu wszystkich ciągów (pomijam tutaj ewentualne przyszłe odkrycia po rozpoczęciu kopania w końcowym zawalisku).
Nowa jaskinia będzie miała niedługo jakąś godną nazwę. Czeka nas tam jeszcze wiele pracy, polegającej min. na przekopaniu tunelu do drugiego sąsiedniego schroniska, co pozwoli nam zwiększyć deniwelacje, odkopaniu solidnego poziomego ciągu, który prowadzi w kierunku pobliskiej Jaskini Racławickiej (znajduje się na dnie Studni Inków) oraz sprawdzenie wszystkich ciągów dochodzących do naszej głównej studni.
W eksploracji naszej głębokiej jaskini brało udział sporo osób, lecz trzon ekipy stanowili: Adrian Hyrc, Paweł Sojka i Szymon Kowalski i jeszcze jedna osoba.
Opisana jaskinia nie jest jeszcze w pełni zabezpieczona. Nie wiadomo nawet czy kiedykolwiek uda się doprowadzić ją do stanu w jakim znajduje się np. sąsiednia J. Racławicka.
Dojście do wielkiej studni (która nie ma jeszcze nawet nazwy) nie nastręcza dla osoby wyszkolonej w technikach linowych, żadnego problemu. Pewnym mankamentem jest kruszyzna, która występuje lokalnie w okolicach wejścia do Studni Inków. Powstała ona na skutek działania mrozu w okolicach otworu. Możliwe jest więc strącenie na kogoś kamienia podczas opierania się o ścianę. Dalej już jest trudno o wypadek- no chyba że ktoś się tam wybierze bez kasku. Znacznie gorzej z bezpieczeństwem jest w najgłębszej studni.
Na początku trzeba zaznaczyć, że rzeczona studnia została zaporęczowana wstępnie ! i w niewystarczający sposób. Absolutnie konieczne będą w najbliższej przyszłości znaczące poprawki. Zwłaszcza blisko dna, znajduje się cała ściana, która może runąć od opierania się o nią w trakcie zjazdu lub wychodzenia. Przed tym miejscem trzeba będzie zrobić obejście bokiem, z prawej strony. Także w połowie głębokości znajduje się wanta wielkości samochodu która wisi "na niczym".
Wciskanie się w nieznane zawalisko na końcu jest oczywiście także niebezpieczne. Wapień tam znajdujący się, przypomina ten z dna Jaskini Racławickiej. Widać wyraźne ławice z amonitami, co nie działa na korzyść stabilności stropu. Jaskinie w Racławicach spotkał kiedyś jakiś kataklizm spowodowany ruchami masowymi. Dlatego stabilność masywu uległa zaburzeniu. Trzeba więc bardzo uważać, a najlepiej wstrzymać się w najbliższym czasie z eksploracją.
Wchodzenie do środka powinno odbywać się na własną odpowiedzialność i z zachowaniem najdalej posuniętych środków bezpieczeństwa- najlepiej pod okiem doświadczonego instruktora.
Na początku trzeba zaznaczyć, że rzeczona studnia została zaporęczowana wstępnie ! i w niewystarczający sposób. Absolutnie konieczne będą w najbliższej przyszłości znaczące poprawki. Zwłaszcza blisko dna, znajduje się cała ściana, która może runąć od opierania się o nią w trakcie zjazdu lub wychodzenia. Przed tym miejscem trzeba będzie zrobić obejście bokiem, z prawej strony. Także w połowie głębokości znajduje się wanta wielkości samochodu która wisi "na niczym".
Wciskanie się w nieznane zawalisko na końcu jest oczywiście także niebezpieczne. Wapień tam znajdujący się, przypomina ten z dna Jaskini Racławickiej. Widać wyraźne ławice z amonitami, co nie działa na korzyść stabilności stropu. Jaskinie w Racławicach spotkał kiedyś jakiś kataklizm spowodowany ruchami masowymi. Dlatego stabilność masywu uległa zaburzeniu. Trzeba więc bardzo uważać, a najlepiej wstrzymać się w najbliższym czasie z eksploracją.
Wchodzenie do środka powinno odbywać się na własną odpowiedzialność i z zachowaniem najdalej posuniętych środków bezpieczeństwa- najlepiej pod okiem doświadczonego instruktora.