24 Grudnia 1914 Roku

4
Jeden z ubranych w wojskowy strój mężczyzn biegł dzielnie przed siebie wciąż trzymając piłkę przy swojej nodze. Wyczyn ten był tym bardziej imponujący nie dlatego, że robił to w ciężkich butach, ale dlatego, że teren boiska był wyboisty i pełny naprędce zasypanych lejów po pociskach artyleryjskich. Do tego wszechobecny śnieg zmieszany z błotem. Łatwo nie było. Może właśnie dlatego, gdy zawodnik w końcu postanowił uderzyć na bramkę zrobił to wyjątkowo niefortunnie. Piłka poszybkowała z dala od dwóch kupek mundurów pełniących rolę słupków i wpadła w zwój drutu kolczastego. Jęk zawodu wszystkich był doskonałym zamiennikiem gwizdka sędziego na zakończenie spotkania. 

Trzy do dwóch dla Niemców.
24 Grudnia 1914 Roku
Ale to nie wynik był najważniejszy w tym niezwykłym meczu. Wynik szybko stał się tylko dodatkową okazją do rozmów i uśmiechów, zawodnicy uścisnęli sobie dłonie, wrócili do rozmowy. Nawet jeśli nie każdy potrafił się dogadać, nawet jeśli na ciężki, twardy niemiecki akcent odpowiadały angielskie słowa. Nawet jeśli Brytyjczyk widział po drugiej stronie kogoś w pikielhaubie to nie sięgał po broń. 
To był święty dzień, 25 Grudnia 1914 roku. Boże Narodzenie.
24 Grudnia 1914 Roku
Okolice Ypres w drugiej połowie 1914 roku były intensywnym miejscem, gdzie wykuwał się charakter wojny okopowej mający być tradycyjnym krajobrazem działań bojowych przez najbliższe cztery lata. Mnóstwo niemieckich rekrutów rzucanych w masowych atakach nie przeżyło brutalnej siły ognia okopanych stanowisk karabinów maszynowych i piechoty. Ale wcale nie lepiej było, gdy atakowały połączone siły Brytyjczyków, Francuzów i Belgów. W październiku i listopadzie na belgijskich terenach życie straciło ponad dwieście tysięcy ludzi, podczas gdy sukcesy terytorialne albo strategiczne obydwu stron konfliktu były znikome. Zapanował impas, brakowało amunicji, środków do prowadzenia wojny w zbliżającej się zimie. Brakowało też przede wszystkim chęci...
Niegdyś zwykli ludzie siedzący teraz w okopach po podstawowym treningu, ale nawet i starsi, bardziej doświadczeni żołnierze, nie czuli żadnej motywacji do kolejnego bezsensownego ataku. Linie fortyfikacji, artyleria i karabiny maszynowe były zaporą, która wydawała się niemożliwa do przekroczenia. Ale najtrudniejsza była motywacja, by nakłonić ludzi do walki w imię wojny, która zaczęła się właściwie od śmierci jednego możnego w zamachu. Wojna jeszcze nie zdążyła odrzeć żołnierzy siedzących w okopach pod Ypres z człowieczeństwa i nierzadko dochodziło do nieformalnych, umownych przerw w działaniach wojennych oraz ostrzałach, by można było bezpiecznie zebrać ciała z obszaru ziemi niczyjej. Nierzadko dochodziło do bezpośrednich dialogów albo nawet pojedynczych spotkań między żołnierzami z obydwu stron konfliktu. Po prostu każdy chciał żyć i dać żyć innym. Niemniej to była niewielka skala uprzejmości, obecna ale tylko umownie.
24 Grudnia 1914 Roku
Ale 24 Grudnia 1914 roku stało się coś wyjątkowego. Nawet papież parę tygodni wcześniej zabiegał o to, by na ten wyjątkowy dzień przerwać działania wojenne. Oczywiście nie spotkał się ze zrozumieniem przywódców państw, które przecież nie po to wprawiły machinę w ruch, by ktoś teraz wymyślał pokój. Ale tam gdzie zawiść i chore ambicje "tych u góry" rozkazują swoje, tam w Wigilię Bożego Narodzenia zwyczajna ludzka przyzwoitość i człowieczeństwo wzięły górę. 
Ciężko dociec gdzie dokładnie się to rozpoczęło, podobnie jak ciężko dociec na ile wspomniany na samym początku mecz miał naprawdę miejsce. Jest wiele relacji różnych żołnierzy z wielu odcinków frontu, które możnaby przytoczyć. Ale można też je podsumować i bezpiecznie założyć, że te wszystkie spotkania, gry, wymiany podarunkami miały miejsce spontanicznie w wielu sektorach pod Ypres. Nie było żadnego nadrzędnego hasła, nawet żadnego oficjalnego pokoju. To byli tylko zadowoleni żołnierze z obydwu stron, którzy przez te kilka dni nie widzieli siebie jako wrogów ale po prostu drugiego człowieka. By uczcić narodzenie Jezusa Chrystusa wybrali w te dni uściśnięcie dłoni, wspólne zapalenie papierosa albo wymianę jedzeniem. Brytyjczyk, Francuz, Belg, Niemiec. Nieważne było kim jesteś, jaki mundur nosisz. Ważne było to, że jesteś człowiekiem i widzisz kogoś jako człowieka.
24 Grudnia 1914 Roku
To były niesamowite dni, wyjątkowe w całej historii wojen ludzkości. Wyjątkowe, bo niestety jedyne. Możliwe tylko dzięki temu, że ludzie wtedy nie byli jeszcze wyniszczeni wojną, wyniszczeni okrucieństwem, wyprani propagandą... Wieści o tych nieoficjalnych rozejmach szybko się rozeszły i jeszcze szybciej rozwścieczyły dowództwo. Ludzi, którym przeszkadza, gdy pionek zamiast zbić wrogą figurę woli z nią zaśpiewać kolędę. Ludzi, którzy potrzebują pod swoimi rozkazami zwierzęta z instynktem zabijania, a nie człowieka. I dlatego zadbano o to, by w przyszłym roku już nikt nie świętował. Z jak największym powodzeniem. Gwoli ścisłości - nawet w okresie świątecznym te spontaniczne rozejmy nie obejmowały całego frontu, bowiem były miejsca gdzie dalej toczono krwowe wymiany ogniowe, gdzie dalej ginęli żołnierze. Ale przynajmniej w części okopów święta mogły być spędzone w wyjątkowym gronie, które zebrało się tak tylko raz na całą historię.



Dlatego w święta pamiętajmy przede wszystkim o sobie, ale też o drugim człowieku. Niekoniecznie musi to być ktoś z rodziny, ktoś z "przyjaciół" albo pracy. Kłótnie, fałszywość czy też niechęć do kontaktu z ludźmi. To wszystko jest jak najbardziej zrozumiałe, każdemu życzę by spędził święta tak jak mu najwygodniej. Ale nawet jeśli postanowisz samotnie zostać w domu i pograć w gry, to nie zapomnij ani w święta ani przez żaden dzień w roku - życzę Ci spokoju i pogody ducha z okazji świąt. Nawet w grze możesz po prostu złożyć życzenia komuś z kim przyjemnie Ci się akurat gra. A może być nawet lepsze niż soczyste obcowanie z matką tego irytującego kampera. Trzymajcie się Dzidki.
0.05787992477417