Ostatnia relacja z Ziemi Świętej, a właściwie z podniebnego burdelu w drodze do domu.

19
Bążur, chociaż raz nie w środku nocy. Oto ostatnia część durnej relacji z wyjazdu do Ziemi Świętej, choć ta już będzie miała miejsce wyłącznie w Tel Avivie i w powietrzu w drodze do Polski.
Prawdopodobnie to za tę pastę zarobię dożywotni zakaz wjazdu do Izraela.
Zaczynajmy. 
Podniebny burdel: 
Gdzie do oczu cisną się łzy, a na usta "ja pierdolę!".

Przekonałam się już ostatnio, że debilizm boli, kiedy próbując wyjąć sobie soczewkę z oka nie zauważyłam, że już wypadła, a ja ciągnę za oko. Dzisiaj dowiedziałam się również, że debilizm ma również potężny potencjał do skasowania jednocześnie pieniędzy i człowieka.
Lotnisko w TelAvivie projektował jakiś, k...a, wybitny śmieszek. W jego centrum jest okrągła hala, od której promieniście rozchodzą się IDENTYCZNE korytarze z identycznymi sklepami i identycznymi ortodoksyjnymi żydami na krzesełkach. Wszystko to prowadzi do identycznych bramek, które są w identycznych miejscach. W związku z tym zamotałam się i o 11:09 stwierdziłam, że coś tu cicho... Za cicho, jak na boarding kończący się o 11:15. Oczywiście, że odbywał się po drugiej stronie tego wspaniałego kompleksu. 
Ale okej, zdążyłam, 11:15 elegancko daję bilet, przeklinam swój kretynizm i wchodzę. Myślę sobie: "ależ pusty samolot, nikt w czasie tej wojny nie lata".
Pół godziny później (gdy planowo powinniśmy już lecieć) przyszło kilkadziesiąt osób. Czy też, przepraszam, pejsatych. No bo przecież oni nie będą się przejmować czymś tak trywialnym jak czas, przecież samolot nie odleci bez narodu wybranego.
I zaczyna się kurwa rzeź, jakiej ruscy kibole razem z mo(n)kebami by nie zorganizowali.

Od wejścia na pokład darli mordy TAK, że nie słyszałam słowa z tego, co przez mikrofon mówiła załoga, tylko widziałam, że ruszają ustami. W pewnym momencie gość przerwał wywód, spojrzał na koleżankę bezsilnie i po minucie wrócił do gadania, i nikt nawet nie zarejestrował przerwy. Potem nawet nie słyszałam swojej muzyki w słuchawkach.
Podczas startu połowa debili wychyla się z odpiętymi pasami do tylnych lub przednich rzędów i drą do siebie mordy. 
Stawkę podbił 25-letni gówniarz, który w jydysz napierdalał przez telefon z matką podczas rozpędzania, startu aż do osiągnięcia wysokości.
5 minut od startu, kiedy samolot jeszcze wciąż leci pod kątem nabierając wysokości, korytarzem już zapierdala rabin by sobie z kimś pogadać, pod siedzeniami już wala się makaron (film), choć nie rozpoczęto sprzedaży posiłków a siedzący na miejscu obok zmienili się już trzy razy.

Za chwilę w tym samym korytarzu ten sam rabin zbija się w grupkę dziesięciu gości i klepią się po plecach krzycząc wniebogłosy. A warto zauważyć że żaden nie był najebany.

Niektórzy mają po dwie wielkie siaty jako bagaże, a w tych siatach wyłącznie koszerne żarcie typu bułki. Na przykład jeden, który siedział obok mnie i zaraz po starcie wybył skumulować się z sobie podobnymi na środku korytarza i trochę pokrzyczeć.
Za chwilę wraca i mnie pyta, gdzie jego siatka z bułkami. Jako że oni wyglądają tak samo (jeśli nie są rudzi), bo przecież wszyscy w identycznych strojach i z pejsami, to nie zauważyłam, że chwilę wcześniej przyszedł jakiś inny gość zamiast niego i zapierdolił mu te bułki.
Jeszcze ten ograbiony zapytał mnie, kto je zabrał. Nie wiem, co oczekiwał, że odpowiem. W każdym razie pierwszym co mi przyszło do głowy było "nie wiem, kurwa, wszyscy wyglądacie tak samo".
No czekałam aż z głośników poleci disco polo, choć w tym wypadku to bardziej Judisco.

Ze względu na fakt, że wciąż była włączona sygnalizacja "zapiąć pasy" załoga zaczęła upraszać o zajęcie miejsc, a nie popieprzanie w kilkanaście osób od jednego do drugiego miejsca, by podrzeć do siebie mordy.
Po 50-tym powtórzeniu "Take your seats!" gość z załogi poszedł się przedrzeć przez nich, by zrobić porządek na końcu korytarza. No i idąc mówił po angielsku "Excuse me", bo nie mógł się przez nich przebić, na co jakiś debil zaśmiał się stewardowi prosto w twarz i machając rękami zawołał na cały samolot "Ekskjuzmi!" (Ok.0:48 pierwszego filmu - przysłuchajcie się)
Drugi machnął ręką jak na służącego żeby sobie stąd poszedł, bo im przeszkadza.
Kiedy ten biedny facet się ze mną zrównał, zamieniłam z nim kilka zdań:
- Czy tu zawsze jest taki małpi gaj?
- Teraz jest większy, bo Polacy nie latają. Pytanie, co Pani tu robi.
[...]
- Czterech członków załogi zrezygnowało dziś z lotu do Izraela. Ja zostałem przysłany awaryjnie na zastępstwo.
- To ma pan podwójnego pecha. Na to co tu się dzieje jest na to po polsku takie nieładne stwierdzenie. Burdel na kółkach.
- Ja już odliczam sekundy do lądowania.
Dwie minuty później na puste miejsce po zajebanych bułkach WSZEDŁ kopytami w butach gówniarz made in IL z SIEDZENIA Z TYŁU. Przelazł górą. Przez siedzenia. Kurwa, to było tak niespodziewane, że nie zdążyłam tego nagrać. Akurat ten jeden się wpierdolił w butach, bo reszta przez cały samolot zapierdalała boso, podczas siedzenia smarując przy okazji nogami po fotelach przed nimi. :))
Pierwszy raz ucieszyłam się z turbulencji. Widząc to stado małp miałam nadzieję, że samolotem zacznie miotać jak szatan i chociaż jedna upadnie i sobie głupi, pejsaty ryj rozwali. Niestety tak się nie stało. 
Ten opis powstał w pierwsze pół godziny. Później już nie chciało mi się strzępić ryja.

Na drugim filmie widać, że włączona jest sygnalizacja "zapiąć pasy". Ale szczyt chamstwa to to "ekskjuzmi!". To bezczelne ścierwo, które to powiedziało, to to w żółtym, a to drugie ścierwo przechodzące przez fotele w butach to to pejsate w białym.
Powiem Wam, że, kurwa, nic nigdy nie zradykalizowało mnie tak, jak ta wielogodzinna podniebna męczarnia. Oni ani przez chwilę nie zamknęli mord. 
W czasie turbulencji skakali po fotelach i szarpali za oparcia z tyłu. Podczas zniżania wszyscy wrzeszczeli jakieś swoje rytualne pieśni (bo śpiew to nie był).
Do tego ta małpa siedząca przede mną pod koniec lotu już tak się wyginała do gówniarza, który usiadł obok mnie, że machała mi łokciem parę centrymetrów od twarzy i tak skakała po tym oparciu, że mi się prawie cola ze stolika spierdoliła, więc w końcu szarpnęłam go za tę łapę i popchnęłam do przodu. Chyba był zbyt zdziwiony tym, że szarpnął go goj, by znowu zacząć machać łokciem przez ostatnie minuty lotu, więc po prostu dalej szarpał fotel okręcony do tyłu do drugiego debila.
Po prostu... O kurwa.
Wyszłam jako inny człowiek z tego samolotu. Jeszcze nigdy tak się nie cieszyłam na widok Katowic i tak nie delektowałam ciszą w pociągu do domu. No coś nieprawdopodobnego. 
A potem zdziwiony Pikachu, że antysemityzm. Jak można NIE być antysemitą wobec ortodoksów po takim przedstawieniu?
A. I sorry za jakość, tzn.za trzęsienie się obrazu. To kwestia po pierwsze turbulencji na wysokości gdzie kończy się ich przestrzeń powietrzna i tego, że jednak starałam się to nagrać tak, by nie wiedzieli, że nagrywam. Między innymi dlatego, że ordodoksyjne bydło rejestrowane nowoczesną technologią być nie lubi i można wygrać zmasowany wpierdol (zwłaszcza będąc JEDYNYM Polakiem (Polką w sumie) wśród pasażerów.)
A ja jednak chciałam żywa do tego Krakowa wrócić.
^ 0:48 :')
Na tę żółtą kurwę popatrzcie szczególnie. Śmiejące się Polakowi w twarz pejsate gówno.
Przez ostatnie kilkanaście sekund tego filmu już niewiele się dzieje, bo w końcu usadzili dupska ze względu na coraz większe turbulencje, więc możecie już tę końcówkę sobie podarować.

...Się zdenerwowałam.
Ale jednocześnie na własnej skórze udało mi się przekonać, dlaczego opinie o nich są uzasadnione. I zostać świadomym antysemitą, przynajmniej wobec tego ortodoksyjnego ścieku. Polecam.

A podsumowując cały wyjazd, to poza przebywaniem z tą zezwierzęconą ortodoksyją spierdoliną, było naprawdę spoko. Jeśli ktoś jeszcze nie czytał reszty, zapraszam. Jest podobnie durna.
Bywajcie.
0.087586164474487