Wykrzaczyła mi się instalacja
Pytanie
5 m
36
Szczęść Boże i ratuj się, kto może.
Czy jest na sali elektryk?
I czy zechciałby ktoś, kto się na tym zna, podpowiedzieć w zamian za komplet dzid i plusa, co do chuja dobrodzieja zrobić, by naprawić instalację elektryczną w mieszkaniu?
Dzisiaj po południu od bezpieczników zaczął dobiegać odgłos takiego cichego strzelania/szeleszczenia, przeskakiwania iskier. Po włączeniu światła, żarówki zaczynały migać.
Wykręciłam ten bezpiecznik, który mam wrażenie był najbardziej problematyczny (jeden z dwóch, jakie mam, automatyczny). Wkręciłam od nowa. Chuja to dało na dłuższą metę, bo po jakiejś godzinie całą instalację szlag trafił i zabrakło prądu na amen, w każdym gniazdku, w każej lampie. Próbowałam się dostać do głównego bezpiecznika na klatce, który oczywiście jest zamknięty na cztery spusty i specjalistyczny klucz ma do niego tylko elektryk. Sąsiad próbował mi to otworzyć metodą siłową i chuja to dało. Wróciłam do domu, spróbowałam wykręcić oba bezpieczniki. Jeden jeszcze jakoś wykręciłam, natomiast po złapaniu za drugi i przekręceniu go kawałek, zaczęły z niego lecieć iskry. Kaskada iskier. Więc chyba nie tędy droga.
Początkowo wykręcenie tego jednego bezpiecznika w miarę pomogło, bo o dziwo światła przestały migać a do połowy gniazdek wrócił prąd. Natomiast po jakimś kwadransie jedyne włączone światło zaczęło migać, po godzinie już zaczeło mieć apopleksję wraz z efektami dźwiękowymi przypominającymi iskrzenie, a z jebanego bezpiecznika zaczęły dochodzić odgłosy fajerwerków XD
Jedyną koncepcję, jaką jeszcze mam, jest to, że coś stało się z przewodami (kablami...? nazywajcie jak chcecie) i trzeba się do nich dobrać od strony skrzynki z bezpiecznikiem. Tyle tylko, że właściciele mieszkania (bo to wynajmowane) błysnęli jak gówno w trawie i zamalowali tę skrzynkę razem ze ścianą. Tak, że żeby się do niej dostać, muszę rozjebać co najmniej kilka warstw perłowobiałej ściany, a kto wie czego jeszcze. A wolę tego nie robić, dopóki ktoś zaznajomiony w temacie nie powie, że warto. Elektryk pewnie przyjdzie, koniec końców, ale jeśli to jakimś cudem da się zrobić samemu, to wolę zrobić własnymi siłami.
Dziękuję za każdą radę i każde wypierdalaj, jako i ja spierdalam do mojego mieszkalnego trzeciego świata.
Chciałam wrzucić jakiegoś mema na wymianę za porady, ale piszę z urządzenia, na którym mam samo uczelniane gówno. Więc dziś bieduję i oferuję tylko dzidy.
Czy jest na sali elektryk?
I czy zechciałby ktoś, kto się na tym zna, podpowiedzieć w zamian za komplet dzid i plusa, co do chuja dobrodzieja zrobić, by naprawić instalację elektryczną w mieszkaniu?
Dzisiaj po południu od bezpieczników zaczął dobiegać odgłos takiego cichego strzelania/szeleszczenia, przeskakiwania iskier. Po włączeniu światła, żarówki zaczynały migać.
Wykręciłam ten bezpiecznik, który mam wrażenie był najbardziej problematyczny (jeden z dwóch, jakie mam, automatyczny). Wkręciłam od nowa. Chuja to dało na dłuższą metę, bo po jakiejś godzinie całą instalację szlag trafił i zabrakło prądu na amen, w każdym gniazdku, w każej lampie. Próbowałam się dostać do głównego bezpiecznika na klatce, który oczywiście jest zamknięty na cztery spusty i specjalistyczny klucz ma do niego tylko elektryk. Sąsiad próbował mi to otworzyć metodą siłową i chuja to dało. Wróciłam do domu, spróbowałam wykręcić oba bezpieczniki. Jeden jeszcze jakoś wykręciłam, natomiast po złapaniu za drugi i przekręceniu go kawałek, zaczęły z niego lecieć iskry. Kaskada iskier. Więc chyba nie tędy droga.
Początkowo wykręcenie tego jednego bezpiecznika w miarę pomogło, bo o dziwo światła przestały migać a do połowy gniazdek wrócił prąd. Natomiast po jakimś kwadransie jedyne włączone światło zaczęło migać, po godzinie już zaczeło mieć apopleksję wraz z efektami dźwiękowymi przypominającymi iskrzenie, a z jebanego bezpiecznika zaczęły dochodzić odgłosy fajerwerków XD
Jedyną koncepcję, jaką jeszcze mam, jest to, że coś stało się z przewodami (kablami...? nazywajcie jak chcecie) i trzeba się do nich dobrać od strony skrzynki z bezpiecznikiem. Tyle tylko, że właściciele mieszkania (bo to wynajmowane) błysnęli jak gówno w trawie i zamalowali tę skrzynkę razem ze ścianą. Tak, że żeby się do niej dostać, muszę rozjebać co najmniej kilka warstw perłowobiałej ściany, a kto wie czego jeszcze. A wolę tego nie robić, dopóki ktoś zaznajomiony w temacie nie powie, że warto. Elektryk pewnie przyjdzie, koniec końców, ale jeśli to jakimś cudem da się zrobić samemu, to wolę zrobić własnymi siłami.
Dziękuję za każdą radę i każde wypierdalaj, jako i ja spierdalam do mojego mieszkalnego trzeciego świata.
Chciałam wrzucić jakiegoś mema na wymianę za porady, ale piszę z urządzenia, na którym mam samo uczelniane gówno. Więc dziś bieduję i oferuję tylko dzidy.