Uratowany wróbelek
Dyskusje ogólne
5 m
6
Chciałbym Wam opowiedzieć piękną i motywującą historię tego oto wróbelka.
Jest to pospolity ptaszek więc dałem mu też pospolite imię i nazwisko - Jarosław Kaczyński.
Mieszkam na wsi. Żyję skromnie, za to bez wygód.
Pewnego ciepłego i deszczowego wieczora usłyszałem przeraźliwy pisk dobiegający z podwórka. Zobaczyłem, że kura biega po podwórku mając coś w dziobie, a za nią biegną kolejne które chcą jej odebrać zdobycz.
Myślałem, że to nietoperz, jednak okazało się, że to młody wróbelek. Prawdopodobnie wypadł z gniazda i nie umiał latać, a jako że kropił deszcz to dodatkowo zmókł i przemokły mu skrzydełka.
Po kilku minutach gonienia za kurami odebrałem małego. Został niestety podziobany.
Co ciekawe nie bał się. Wyglądało to jakby mi ufał. :)
Chciałem mu pomóc z nadzieją, że kiedyś odfrunie.
Tak więc nałapałem mu much, dałem chleba i wody, wsadziłem do wiaderka, żeby nie spierdolił, a wiadro do kotłowni, żeby miał ciepło i nie zmókł bardziej.
Nie chciał za bardzo jeść ani pić, ale zostawiłem go na noc by odpoczął.
Przez noc nie zjadł niestety żadnej muchy ani chleba :( mimo to nadal był spokojny i dosyć energiczny, więc postanowiłem wziąć go na podwórko na świeże powietrze.
Zamknąłem kury tak że nie miały dostępu do podwórka, więc bez obaw puściłem go na trawę by spróbował sobie spokojnie pohasać wesoło jak koń Rafał.
Wtedy zza rogu domu wyskoczył mój kot, złapał wróbelka, trochę go pomęczył i smacznie go opierdolił. Koniec historii.
Więc czemu uratowany? Bo i tak by zdechł, pewnie z głodu. Był za słaby. Zatem nie musiał się więcej męczyć.
Trud skończon.
Morał jaki można wysnuć z tej historii:
Może rozwiązanie waszych problemów również czeka za rogiem? Nie wiem jakiś sznur lub czerwona ciężarówka?
A tutaj mój piękny kotek zadowolony z siebie i leżący w słońcu.
Jest to pospolity ptaszek więc dałem mu też pospolite imię i nazwisko - Jarosław Kaczyński.
Mieszkam na wsi. Żyję skromnie, za to bez wygód.
Pewnego ciepłego i deszczowego wieczora usłyszałem przeraźliwy pisk dobiegający z podwórka. Zobaczyłem, że kura biega po podwórku mając coś w dziobie, a za nią biegną kolejne które chcą jej odebrać zdobycz.
Myślałem, że to nietoperz, jednak okazało się, że to młody wróbelek. Prawdopodobnie wypadł z gniazda i nie umiał latać, a jako że kropił deszcz to dodatkowo zmókł i przemokły mu skrzydełka.
Po kilku minutach gonienia za kurami odebrałem małego. Został niestety podziobany.
Co ciekawe nie bał się. Wyglądało to jakby mi ufał. :)
Chciałem mu pomóc z nadzieją, że kiedyś odfrunie.
Tak więc nałapałem mu much, dałem chleba i wody, wsadziłem do wiaderka, żeby nie spierdolił, a wiadro do kotłowni, żeby miał ciepło i nie zmókł bardziej.
Nie chciał za bardzo jeść ani pić, ale zostawiłem go na noc by odpoczął.
Przez noc nie zjadł niestety żadnej muchy ani chleba :( mimo to nadal był spokojny i dosyć energiczny, więc postanowiłem wziąć go na podwórko na świeże powietrze.
Zamknąłem kury tak że nie miały dostępu do podwórka, więc bez obaw puściłem go na trawę by spróbował sobie spokojnie pohasać wesoło jak koń Rafał.
Wtedy zza rogu domu wyskoczył mój kot, złapał wróbelka, trochę go pomęczył i smacznie go opierdolił. Koniec historii.
Więc czemu uratowany? Bo i tak by zdechł, pewnie z głodu. Był za słaby. Zatem nie musiał się więcej męczyć.
Trud skończon.
Morał jaki można wysnuć z tej historii:
Może rozwiązanie waszych problemów również czeka za rogiem? Nie wiem jakiś sznur lub czerwona ciężarówka?
A tutaj mój piękny kotek zadowolony z siebie i leżący w słońcu.