Egzekuzja na ulicy Nankinu

4
"Japończycy dosłownie urządzili sobie zawody w mordowaniu. Jak podaje Jakub Polit: "7 grudnia 1937 r. anglojęzyczny "The Japan Advertiser" nie zawahał się przed zamieszczeniem następującej notatki: "Podporucznik Mukai Toshiaki i podporucznik Noda Takeshi, obaj z jednostki Katagiri z Kuyung, przeprowadzający przyjacielskie zawody zmierzające do sprawdzenia, który z nich pierwszy powali stu Chińczyków w walce przy użyciu miecza zanim wojska japońskie całkowicie zajmą Nankin, są w końcowej fazie swej rywalizacji, idąc nieomal łeb w łeb. W niedzielę [tj. 5 grudnia] wynik był następujący: podporucznik Mukai - 89 i podporucznik Noda - 78."

Niestety zawodów nie udało się rozstrzygnąć, więc podniesiono poprzeczkę do 150 zabitych Chińczyków. Po wojnie obaj zostali skazani za zbrodnie i rozstrzelani 18 grudnia 1947 roku.

Jako pierwsi zostali zamordowani jeńcy, do których Japończycy żyjący i walczący zgodnie z Kodeksem Bushido żywili szczerą pogardę. Według różnych szacunków rozstrzelaną bądź ścięto od 90 do ponad 100 tysięcy żołnierzy. Rzeź rozpoczęła się 13 grudnia, kiedy został wydany rozkaz, aby "podzielić jeńców na grupy po dwunastu i pojedynczo rozstrzeliwać". W jednym tylko miejscu koło góry Mufu za pomocą karabinów maszynowych Japończycy rozstrzelali 57 000 żołnierzy i cywilów.

Kapral Kurihara Riichi, przyszły dziennikarz, później pisał: "Zwłoki oblewano benzyną i podpalano, ale benzyny wkrótce zabrakło". Następnie spalone, lub nie, zwłoki wrzucano do rzeki Jangcy. Niektóre z nich dopłynęły aż do Szanghaju.

Jak można przeczytać u wspomnianego Jakuba Polita: "(...) masakry w samym Nankinie cechowała sięgająca granic perwersji pomysłowość. Ofiary zakopywano żywcem (czasem tylko po szyję; cięto je wtedy mieczami), tratowano końmi i czołgami, wieszano za języki na hakach. Niektórych, zakopanych w ziemi po pas, kazano rozszarpywać wielkim psom, innych krzyżowano, przybijano do drzew i słupów telegraficznych, oddzierano im pasy skóry, odcinano nosy i uszy. Jedną z ulubionych zabaw było wpędzanie Chińczyków na dachy drewnianych przeważnie domów, oblewanie parteru benzyną i podpalanie; nieszczęśnicy, podobnie jak Żydzi w getcie warszawskim sześć lat potem, popełniali samobójstwo rzucając się w dół. Póki nie zabrakło benzyny palono też nankińczyków żywcem gromadnie, po uprzednim spędzeniu na skwery i place."
Egzekuzja na ulicy Nankinu
0.04227614402771