Miejsce: myjnia samoobsługowa w małej miejscowość
Czas: 13:20
Misja: umyć auto
Stan: czekanie w kolejce
Siedzę w swoim gruzie, na zewnątrz pizga, przede mną 3 auta, Janusze czyszczą na świnta swoje passaty, im droższy tym dłużej myje, standard. Jeden odjeżdża, wjeżdża kolejny, jakaś stara miastowa wersja na dojazd do roboty, e to szybko będzie, zaczyna się normalnie zmoczenie, piana, płukanie. Teraz Janusz wchodzi na obroty, od nowa płukanie, piana, płukanie, wosk, jakaś inna piana i tak 3 razy w kółko. Skończyły się żetony, no nareszcie kurwa chłop godzinę to płucze jakby ta piana niby dawała odporność na korozję. Teraz najlepsze, Janusz otwiera bagażnik i wyciąga szmate i jakieś opakowanie, no ja pierdole fiut zamierza polerować to gówno na kołach pod natryskiem. No człowiek się gotuje, ale podchodzi do niego kilku gości, chwilę gadają Janusz wsiada do auta i odjeżdża.
Potem poszło gładko każdy szybko obleciał w 2 minuty auto i sru do domu bo zimno. Wyjeżdżam z terenu myjni, ktoś poleruje auto, to ten sam Janusz. Lata do okoła i zapierdala ze szmatką jak żyd po warszawie, aż nagłe słychać tęgie jeb i dźwięk tłuczonego szkła, pan Janusz rozjebał sobie lusterko, już wiem co mu żona kupi XD