Creepy dzidowiec z pociągu

8
Dziś chciałbym wam opowiedzieć o dość dziwnym spotkaniu z pewnym specyficznym jegomościem jegomościem.
Nie do końca wiem od czego zacząć, więc może zacznę od początku. Kilka dni temu pełniłem służbę na zmodernizowanym "kibelku" (EN 57 serii 2000, tzw spot). Był to mój ostatni pociąg tego męczącego dnia. Podczas kontroli biletów po wejściu do jednego z "przedziałów" zobaczyłem siedzącego plecami do mnie mężczyznę. Nazwijmy go Pan X.  Jakby to ująć delikatnie... Hm... powiedzmy, że był lekko zaniedbany... Nie w takim stopniu jak pan Edek, którego czasem mijacie grzebiącego w śmietniku, ale też nie wyglądał zbyt schludnie. Według mnie najpierw przydałby mu się szybki prysznic (nie śmierdział czy coś, ale np włosy miał mega tłuste, a pazurami mógłby spokojnie obierać pomarańczę używając ich zamiast noża) a potem wizyta u fryzjera. Na oko trzydziestoparolatek był nachylony w kierunku młodej, elegancko ubranej pani studentki (i nie, nie jestem simpem, po prostu była na prawdę elekancko ubrana) siedzącej po drugiej stronie przejścia i coś do niej mówił. Początkowo pomyślałem, że pewnie pyta o godzinę, albo o planowany przyjazd do stacji końcowej i na moje i jej nieszczęście pomyliłem go z innym podobnym (choć jak później dostrzegłem bardziej zadbanym) jegomościem, któremu pisałem wcześniej bilet. Przekonany, że Pan X ma bilet wypisany przeze mnie minąłem go bez słowa, a bilet skontrolowałem jedynie dziewczynie i poszedłem dalej.
Później podczas tej samej kontroli znalazłem mężczyznę, któremu bilet pisałem i już wtedy delikatnie mi błysnęła czerwona lampka, ale zapaliła się pełnym blaskiem, kiedy wracając i przechodząc przez ten sam przedział zobaczyłem jak szybko i diametralnie zmieniła się sytuacja.
Teraz Pan X siedział już twarzą w twarz z panią studentką, na stoliczku pod oknem był rozłożony zeszyt, a mężczyzna wciskał dziewczynie długopis (domyślam się, że chodziło o numer telefonu).
Podszedłem do nich i zapytałem z głupia frant czy panu bilet sprawdzałem, a kiedy ten odpowiadał, dziewczyna wykorzystała sytuację i "wyszła po angielsku" do innego wagonu rzucając jedynie informację, że w zasadzie to już jej stacja i ona wysiada. Teraz pewnie część z was sobie pomyśli, że zniweczyłem szanse Pana X na poderwanie dziewczyny, ale wytłumaczę moje działanie na końcu historii.
Kiedy dziewczyna wyszła, nasz "bohater" zaczął mi się żalić, że nie potrafi się dogadać z kobietami i nie wie co robi źle i tym podobne.
Po skontrolowaniu mu biletu i krótkiej rozmowie, a w zasadzie wysłuchaniu żalów ruszyłem dalej w kierunku czoła pociągu. Po drodze spotkałem znów Panią studentkę i spytałem ją czy wszystko w porzątku. Stwierdziła mimo, iż nie zna Pana X i nie zbyt przyjemne były jego zaczepki to jest wszystko w porządku.
Potem miałem go już na oku do końca podróży, żeby zareagować jeśli by przesadził (Nie, nie jestem białorycerzem. Mam obowiązek zapewnić bezpieczeństwo i komfort podróży pasażerom). Na szczęście jego zaczepki ograniczały się do rozmowy.
A teraz kilka wyjaśnień.
Dlaczego "udaremniłem" podryw Pana X? Poniewaz było widać, że pani studentka nie jest zadowolona z tego faktu pomimo obecności maseczki na twarzy. Wystarczyło spojrzeć na jej mowę ciała.
Dobra skoro był takim creepem to czemu go nie wypieprzyłem z pociągu? Po 1 miał bilet, po 2, ale najważniejsze, żadna z zaczepianych dziewczyn nie skarżyła się, więc nie miałem podstaw do tego by go wysadzić z pociągu.
A na sam koniec drobny apel. Jeśli jedziecie pociągiem i dzieje się coś dziwnego wśród podróżnych, jak sytuacja powyżej, reagujcie. Jeśli boisz się dostać wpierdol, albo masz fobie społeczną to przyjdź do przodu, do obsługi. Kierownik i konduktor od tego jest, żeby reagować i ma prawo problematycznego pasażera odizolować a nawet wysadzić w bezpiecznym miejscu (czyli np na jakijeś większej stacji z poczekalnią itd, żeby i jemu nic się nie stało).

Pod spodem poglądowe zdjęcie składu, na którym pełniłem służbę. (Zdjęcie z Ilostanu Pojazdów Trakcyjnych)
Creepy dzidowiec z pociągu
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Tunel Shrödingera

3
Dziś opowiem wam historię stacji Tunel i jak sama nazwa wskazuje budowli, która nieopodal się znajduje. O tym zespole tunelów kolejowych wspominałem już przy wcześniejszej wrzucie o walce z okupantem. (Jeśli ktoś jeszcze nie czytał wystarczy pogrzebać na moim profilu ;) )
Wypadałoby zacząć od początku więc cofnijmy się do czasów, kiedy Polska zniknęła z map Europy, a dokładniej do roku 1881. W lipcu tego roku car Aleksander III zatwierdził decyzję o budowie Kolei Iwangrodzko-Dąbrowskiej, co wcale tak oczywiste nie było. Car miał łeb na karku i wiedział, że polacy to krnąbny naród (z jego punktu widzenia), więc liczył się z realną groźbą wybuchu powstania. Z tego właśnie powodu robił wszystko by Królestwo Polskie było zapadłą dziurą bez perspektyw. Brak przemysłu = brak militarnego potencjału = swięty spokój.
To jednak nie tak, że przemysł zupełnie nie istniał. Wieś Dąbrowa (obecnie Dąbrowa Górnicza) rozwijała się bardzo prężnie, po części dzięki obecności kopalni, a car chętnie z tego przemysłu korzystał importując do swojej ojczyzny spore ilości czy to kopalin czy produktów wytwarzanych w Dąbrowie.
Do ówczesnego odpowiednika przetargu stanęły 2 ekipy: pierwsza to kierowane przez byłem powstańca styczniowego Leopolda Kronenberga Towarzystwo Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej, a druga to prorosyjskie Toważystwo Drogi Żelaznej Iwangrodzko-Dąbrowskiej. Jeśli myślicie, że wygrała ekipa dowodzona przez Polaka, no bo w końcu Królestwo Polskie to jesteście w grubym błędzie.
Cały czas piszesz kolej Iwangrodzkojakaśtam, ale GDZIE TO KURWA JEST!?1!
Iwangród to obecnie Dęblin, więc ta linia kolejowa łączyła Dęblin przez Skarżysko, Kielce z Zagłębiem Dąbrowskim, a na podwalinach tej kolei powstała linia kolejowa nr 8.
Jeśli weźmiecie mapę fizyczną tego rejonu i będziecie śledzić przebieg wspomnianej linii natraficie na nie zbyt wielką górę na północ od Miechowa. To właśnie jest Biała Góra. Jeśli ktoś jeszcze rozejrzy się lepiej po mapie zobaczy, że budowa tuneli pod tą górą była bez sensu na pierwszy rzut oka, bo wzniesienie wcale wysokie nie jest i łatwo je ominąć (co zrobiono w latach 70. XX w. kiedy wujek ZSRR zaczął budować u nas LHS) jednak zdecydowano się na tunel ze względu na bliskość granicy i ewentualność agresjii Austro-Węgier czy Niemiec na Rosję. W takim przypadku tunel by wysadzono.
Przejdźmy teraz do samej budowy tunelu i kilku statystyk. Budowę pierwszej nitki tunelu rozpoczęto w 1882 roku. Był to pierwszy tego typu tunel na ziemiach Królestwa Polskiego. Jego wymiary to: długość niespełna 750m, wysokość ok 8m, szerokość ok 5m. Imponującym jest fakt, że na ten jeden tunel zużyto 3,5 MILIONA cegieł. W dodatku aby usprawnić budowę uruchomiono w pobliżu na prawdę konkretną cegielnię, której piec mógł wypalić 147 tysięcy cegieł na raz. Imponująco? To jeszcze nic. W 1910 roku rozpoczęto budowę drugiego bliźniaczego tunelu aby zwiększyć przepustowość linii. Po jej ukończeniu w 1912 nadano obu tunelom nazwy Ferdynand (od imienia inspektora dróg żelaznych Ferdynanda Rydzewskiego) i Jan (od vice prezesaTowarzystwa Drogi Żelaznej Iwangrodzko-Dąbrowskiej Jana Błocha.
Tunele istniały w stanie nienaruszonym do wybuchu I Wojny Światowej. Niedługo potem zostały wysadzone, z resztą zgodnie ze swoim przeznaczebiem. Odbudowę rozpoczętu jeszcze w trakcie wojny a zakończono 1920 roku. 15 lat później przez tunel przejechał skład z trumną marszałka Józefa Piłsudskiego. Kolejny raz tunele zostały wysadzone w 1945r. przez wycofujące się oddziały Wermachtu. Odbudowano je i uruchomiono ponownie tuż po wojnie.
W 2005 roku tunele otrzymały też nowe imiona: August oraz Włodzimierz, ale to już współczesna historia.
Na koniec ktoś zapyta "czemu Tunel Schrödingera"?? I bardzo dobrze bo prawie o tym zapomniałem. XD
Tak nazwałem tą dzidę, przez to, że nie istnieje w okolicy taka miejscowość jak Tunel, a stacja o tejże nazwie leży w miejscowości Uniejów-Rędziny. Tak więc Tunel na mapie istnieje i nie istnieje zarazem, zależnie od definicji.
Tunel Shrödingera
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Gagarin zgwałcił ladacznicę czyli o żargonie kolejowym

11
Ostatnio temat był smutny niczym noc listopadowa, ale dziś coś lżejszego, czyli jak rozmawiają ze sobą starzy kolejarze (niektórzy młodzi też).
Pewnych sformuowań nikomu nie trzeba przedstawiać, jak choćby nazwa "kibel" dla składów EN57 i EN71 (choć ten drugi to raczej duży kibel albo górski kibel), ale są stwierdzenia, które usłyszane przez kogoś nieobeznanego z tematem wywołują ciarki na plecach lub myśli o rozwiązłości kolejarzy. Przykłady? Wystarczy spojrzeć na tytuł. I nie, wcale nie oczerniam pierwszego rosjanina w kosmosie. Zdanie z tytułu jest w zasadzie złożone jedynie z żargonu, więc może je sobie rozpracujmy. Zacznę od najprostrzych rzeczy, czyli rzeczowników.
Gagarin to oczywiście rosyjski kosmonauta, ale też w języku kolejowym nazwa ciężkiej spalinowej lokomotywy z bloku wschodniego o oznaczeniu ST44.
Ladacznica (według starych kolejarzy) to zwrotnica lub jak kto woli rozjazd (jeśli ktoś nie wie co to, wystarczy wpisać w wujka google frazę "rozjazd"; "ladacznica" nie polecam, chyba że chcecie trafić na strony "fufufu" xD) a wzięło się to podobno stąd, że ta zwrotnica raz "daje" na jeden tor a raz na drugi.
Teraz czas na gwałt, a raczej wyjaśnienie o co z nim chodzi. Uwaga będzie trzeba trochę się skupić. Gwałt na rozjeździe/zwrotnicy polega na przestawieniu go siłą przy pomocy lokomotywy. Wygląda to tak, że z toru A przez rozjazd możemy pojechać na tor B i C. Rozjazd jest ustawiony na tor B, ale lokomotywa jadąca z toru C na tor A może przestawić go sama (oczywiście uszkadzając mechanizm). Dlatego to gwałt, bo została użyta siła. Inną nazwą, bardziej oficjalną jest rozprucie rozjazdu.
Niestety przez nieznajomość żargonu kolejowego może łatwo dojść do kłótni ze swoją drugą połówką. Przykład? Ależ proszę. Sytuacja hipotetyczna. Maszynista ma przerwę w pracy i odpoczywa na składzie ED72. W tym momencie dzwoni jego żona i pyta co robi, a on niewiele myślą odpowiada "leżę na Edycie". Voila, awantura gotowa.
Pomyślałem, że ta wrzuta będzie trochę interaktywna z racji tego, że obecnie dostęp do żargonu kolejowego jest bardzo prosty. Wystarczy mieć internet (a nie jak kiedyś wujka na kolei) Tutaj, na końcu napiszę kilka zdań w żargonie kolejowym, a każdy kto wyjaśni w kom jako pierwszy przynajmniej 3 z nich dostanie + na profil.
Poprawność odpowiedzi będzie sprawdzała komisja gier i zakładów w składzie: Ja
Powodzenia :D

1. Obowiązkowym wyposażeniem każdego kolejarza do dziś jest piórko lub kwadrat, a wcześniej wielu z nich także nosiło ze sobą cegłę.

2. Nie wszyscy mechanicy lubią mikoli, jednak prawie wszyscy kłaniają się Czerwonemu Kapturkowi.

3. Kiedyś były czajniki i suki, teraz są nurki (nie nurkowie) a ich wspólną cechą jest brak patyków.

4. Czasem sekretarz mówił gawryle, żeby założył gary. Dziś to już się nie zdarza.

5. Można jeździć na machanie, ale nigdy nie wolno iść na suwa.

6. Można na torach spotkać brutto, netto, ale módlcie się by nie jechać tarą lub ortopedą.


Zdjęcie: Gagarin, który nie gwałci ladacznicy
Źródło: ilostan.forumkolejowe.pl
Gagarin zgwałcił ladacznicę czyli o żargonie kolejowym
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Bohaterowie z żelaza vol.2

27
Wiosną '44 około 6 samochodów z żandarmerią otoczyło Rynek, jedno z osiedli oraz dworzec kolejowy. Gestapowcy wchodzili do domów i wyczytywali listę podejrzanych kolejarzy. Jeśli któregoś nie było zabierano członka rodziny lub innego przypadkowego mieszkańca. O świcie 30 osób, głównie zakonspirowanych kolejarzy wywieziono do więzienia w Jędrzejowie, a następnie do Kielc.
Ich życie zakończono serią z karabinu. 11 z nich dalej pozostało niezidentyfikowanych.
Nadszedł rok 1945 a niemieckie wojska zaczęły się wycofywać. Uciekając z okupowanych ziem niszczyły za sobą strategiczne punkty infrastruktury, także kolejowej, czego doskonałym przykładem niech będzie Tunel pod Białą Górą w powiecie miechowskim.
Pewnie część z was zapyta na koniec "A co z maszynistami jeżdżącymi do obozów jak Auschwitz czy Treblinka? Czy to też byli Polacy?" Tak. Jednak to nie takie proste. W tamtym okresie cała kolej została zmilitaryzowana. Polacy pracującym wcześniej w PKP zostali przemianowani na robotników przymusowych a nieodłącznym towarzyszem pracy maszynisty był uzbrojony oficer SS. Piszę o tym, dlatego że nie dawno jeden z dziennikarzy BBC w jednym szeregu ze zbrodniarzami hitlerowskimi postawił właśnie maszynistów, którzy mieli pomagać okupantowi. Znów nie przeczę, że była taka grupa osób, jednak większość starała się walczyć jak tylko mogła, najczęściej za pomocą szeroko rozumianej dywersji.



Źródła:
https://www.chmielnik.com/asp/_drukuj.asp?typ=13&sub=&subsub=&menu=510&artykul=6636&akcja=artykul
bazakolejowa.pl


P.S. miała być 1 wrzuta ale nie zmieściłem się w limicie

Na zdjęciach:
vol.1 - inspekcja budowy drugiego bliźniaczego tunelu.
vol.2 - obecny wygląd tunelów w miejscowości Uniejów-Rędziny
Bohaterowie z żelaza vol.2
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Bohaterowie z żelaza vol.1

3
Dziś będzie o ludziach walczących podczas II Wojny Światowej i hitlerowskiej a także radzieckiej okupacji, a jako że #zawszenasluzbie zobowiązuje to będzie o kolejarzach.
Od razu ostrzegam, że postaram się uniknąć przesadnej gloryfikacji tych ludzi (mam cichą nadzieję, że się uda).
Skoro ma nie być gloryfikacji to zacznijmy od małego strzała w ryj. Kolejarze to też zwykli ludzie, jak każda inna grupa zawodowa. Nic więc dziwnego, że i wśród kolejarzy znaleźli się volksdeutche i szmalcownicy. Jednak nie o nich dziś będę pisał.
Po wkroczeniu hitlerowców do Polski i rozpoczęciu okupacji Niemcy momentalnie zajęli tabor PKP, po czym umieścili na nim swoje oznaczenia. W Generalnym Gubernatorstwie na torach panowała Ostbahn (Kolej Wschodnia), jednak panowanie to nie było zbyt łatwe dla Niemców. Polscy kolejarze (ok. 150 tys. ludzi na terenie całej Polski) utrudniało życie niemickiemu kierownictwu kolei (ponad 8 tys. osób) na wszelkie możliwe sposoby. A to niedokręcone mocowanie szyny spowodowało wykolejenie. Innym znów razem zbyt wczesne uruchomienie obrotnicy (urządzenie służące do obracania parowozów czołem na przód by mogły jechać z maksymalną prędkością) uszkadzało parowóz. Kiedy indziej znów skład "rozkraczyl się" na torach (oczywiście nie bez powodu) co tamowało ruch. Znane są też przypadki, kiedy to źle znakowano miejsce przeznaczenia wagonów (np miały jechać na front wschodni a lądowały w centrum Polski), czy takiego przekształcania i wymieniania listów przewozowych, że nagle brakowało 10-20 wagonów.
Poza utrudnianiem życia okupantowi starano się też w miarę możliwości pomagać swoim rodakom. Szmuglowano żywność do miast, by dokarmiać głodnych, wywożono Żydów do kryjówek, czy też wprowadzano w szeregi kolei żołnierzy AK i Batalionów Chłopskich. Kolejarze często też prowadzili działalność wywiadowczą. Przecież taki maszynista musi wiedzieć gdzie jedzie, ile ma wagonów i skąd one przyjechały.
Zaraz ktoś zarzuci mi, że nie ma żadnych przykładów "z życia wziętych", ale nie tak szybko, bo oto wjeżdża na białym koniu historia z Pomorza, i to nie byle jaka, bo już z pierwszego dnia wojny.
Parę minut przed godziną 5:00 1 września 1939 roku podczas nalotu Luftwaffe zrzuciło bomby na przyczułki mostu kolejowego w Tczewie. O godzinie 6:00 most przestał być zdatny do użytku. To sprawka Niemców? Nie. Polscy saperzy wysadzili most by powstrzymać przejazd pociągowej wersji pancernika Schleswig-Holstein, a informację o jego przejeździe otrzymali od kolejarzy z Szymankowa. Niestety NSDAP w odwecie wymordowało wszystkich kolejarzy wraz z rodzinami mieszkających w tej miejscowości. Byli to pierwsi pracownicy kolei, którzy ponieśli śmierć za ojczyznę. Niestety nie jedyni.
Teraz ktoś zarzuci mi, że za mało liczb podaję. Alez proszę bradzo! W lipcu 1940r. po dokonaniu analizy transportu kolejowego na wschód zleconej przez gen. Jodla (to nie literówka) uznano, że ogromną rolę w zaopatrywaniu frontu wschodniego spełni linia Chabówka - Nowy Sącz między innymi przez możliwość szybkiego przerzucenia wojska, zaopatrzenia, a przede wszystkim ropy z Rumunii. Oczywiście ten transport nie był tak szybki jak chcieliby tego Niemcy. Pomimo potężnego zabezpieczenia linii przez zasieki, oddziały ochrony i pociągi pancerne partyzantom udało się zniszczyć 20 parowozów, 210 wagonów oraz doprowadzić do 40 wykolejeń.
Utrudnianie transportu na front wschodni trwało też w innym miejscu. Niemcy, z racji położenia geograficznego, urządzili sobie zaplecze techniczne i duży punkt przerzutowy w miejscowości Sędziszów (obecnie woj. Świętokrzyskie). Kolejarze z tego miasteczka również na wszelkie sposoby próbowali gospodarczo załamać front wschodni. Uszkadzali parowozy czy wykolejali wagony, a to wszystko w białych rękawiczkach, bo pod pozorem wykonywania obowiązków służbowych. Niestety jesienią '43 roku jędrzejowski oddział Gestapo wpadł na trop kolejarzy i zakonspirowanych żołnierzy AK i BCH.
CDN.
Bohaterowie z żelaza vol.1
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Niebezpieczne sytuacje na codziennej służbie

20
Dziś po części spełnię prośbę osób chcących posłuchać o niebezpiecznych sytuacjach, ale zamiast o epickim wypierdalaniu się na ryj opowiem o pułapkach czychających na drużynę pociągową (czyli maszynistę, pomocnika maszynisty, kierownika pociągu i konduktorów) każdego dnia.
Sytuacje niebezpieczne w jakichś 80% spowodowane są przez ludzi, zarówno tych pracujących na kolei jak i podróżnych. Pozostałe 20% to awarie urządzeń.
Tutaj zajmę się tylko tymi pierwszymi, bo są mniej skomplikowane i mam kilka ciekawych przykładów.
Podzielmy sobie te sytuacje na te spowodowane stricte przez kolejarzy i te, w których współudział mieli podróżni.
Jeśli chodzi o kolejarzy to do większości niebezpiecznych sytuacji dochodzi przez popadanie w rutynę. Na przykład podczas przechodzenia przez tory nie rozglądają się uważnie czy nie nadjeżdża pociąg, albo podświadomie ignorują ten fakt. Sam miałem już podobną sytuację, mimo że na szeroko pojętej kolei pracuję tylko niespełna 2 lata. Zdarza się też, że wysiadając ze składu na bocznicy czy torach postojowych nie upewniają się dobrze czy jest bezpiecznie. Było już kilka takich przypadków, że maszynista wysiadając ze składu został potrącony przez pociąg jadący somsiednim torem.
Co do sytuacji niebezpiecznych związanych z pasażerami to jest to temat rzeka. I to nawet nie jakaś tam Wisła ale jebana AMAZONKA. Ludzie na prawdę czasem po swojej śmierci mogliby wystawić swój mózg na Allegro zaznaczając opcję "nieużywany".
Przykład? Ależ proszę. Nie tak dawno byłem uczestnikiem następującej sytuacji. Pracowałem na starym składzie, który miał przy drzwiach na zewnątrz poręcze (to ważny szczegół tej historii) i akurat zakończyła się procedura odjazdu z pewnej stacji. Drzwi się zamknęły i pociąg zaczął powoli i ospale ruszać. W tym momencie na peron wpadła ewidentnie spóźniona młoda dziewczyna. Ja już nie zbyt wiele mogłem zrobić , bo część składu była już poza peronem. Zobaczyłem, że dziewczynie nie daje za wygraną i biegnie w stronę drzwi przy których stoję i łapie za poręcz o której pisałem wcześniej. Kiedy tylko zorientowałem się co się dzieje zerwałem hamulec bezpieczeństwa i skład się zatrzymał po chwili. Nikomu na szczęście nic się nie stało, ale tamta dziewczyna mogła stracić życie. Za to totalnie zamurowało mnie jak usłyszałem jej tłumaczenie. Brzmiało ono "no bo musiałam zdążyć, a poza tym to o co chodzi? Przecież pociąg się zatrzymał".
Słyszałem też historię o tym jak "Karyna" w trakcie jazdy pociągu weszła sobie tak o do kabiny maszynisty z "Brajankiem" na rękach, powiedziała do synka "patrz Brajanku tak się pociąg prowadzi" po czym zajęła miejsce obok maszynisty i zaczęła go karmić piersią (synka, nie maszynistę). Skończyło się to zatrzymaniem składu na szlaku (pomiędzy stacjami), wyprowadzeniem "Karyny", werzwaniem Policji i mandatem dla Karyny za możliwość spowodowania katastrofy w ruchu lądowym przez rozpraszanie maszynisty.
Innego typu niebezpieczne sytuacje to podróżni, którzy są agresywni (czy to przez koks i wódę czy po prostu chcąc przykozaczyć). Tutaj trzeba cholernie uważać co się mówi i robi, żeby nie potraktowali tego jako atak na nich. Przykład? Z miłą chęcią. Historię usłyszałem od kumpla, z którym pracuję. Sprawdzał on bilety na wczesnoporannym pociągu (około 5 rano) po wejściu do jednego z wagonów usłyszał od kilku "karkonoszy" propozycję nauki latania. Ostatecznie sytuację załagodziła pani kierownik, ale podobno było gorąco.
Na koniec drobny apel. Jeśli korzystacie z pociągów i kiedyś trafi się wam, że obsługa będzie, że tak to ujmę, nienajmilsza pomyślcie o tym, że może przed chwilą ten konduktor czy kierownik mieli spięcie z jakimś podróżnym lub inną małowesołą sytuację i nie dokładajcie im kłopotów.

Dla uwagi zdjęcie Byczka (żargonowa nazwa na ET22) układającego się do snu
Niebezpieczne sytuacje na codziennej służbie
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.14412093162537