Był pewien bardzo szczęśliwy król, które umocnił swoje królestwo, poszerzył jego granice, a do tego miał trzech synów, mógł więc być pewny ciągłości dynastii. Pewnego razu, gdy czuł, że jego godzina już się zbliża, podsumował swoje życie i stwierdził, że wszystkiego w nim doświadczył, wszystko widział, poza jedną istotą, poza owieczką Yellow.
Wezwał więc swojego najstarszego syna, następcę tronu i mówi mu:
- Książę, synu, wkrótce Ty zostaniesz królem. Ja, Twój ojciec, proszę Cię o to, żebyś przed moją śmiercią, spełnił moją ostatnią prośbę, schwytał, przywiózł i pokazał mi owieczkę yellow.
- Dobrze ojcze.
Najstarszy syn wziął ile chciał pieniędzy, zebrał najlepszych wojów i wyruszył na poszukiwania. Zjeździł całe królestwo, każde miasto i każdą wioskę, ale owieczki yellow nie znalazł. Po trzech miesiącach wrócił i poszedł do ojca:
- Ojcze, zjeździłem całe królestwo i nie szczędziłem środków, ale nie znalazłem owieczki yellow.
- No cóż, tak bywa w życiu. Chodź ze mną synu przed pałac.
A przed pałacem czekał kat i uciął następcy tronu głowę.
Król wezwał więc drugiego syna, który został następcą tronu.
- Twojemu bratu się nie udało, spróbuj zatem Ty odnaleźć owieczkę yellow.
Średni syn wziął jeszcze więcej pieniędzy i jeszcze więcej wojów. Zjeździł całe królestwo, zajrzał do każdego lasu i do każdej doliny. Pytał ludzi i nawet torturował tych, którzy nie chcieli mówić, ale owieczki yellow nie znalazł. Wrócił po pół roku i mówi ojcu:
- Ojcze, wiesz, że nie szczędziłem środków i przeczesałem całe królestwo, ale owieczki yellow nie znalazłem.
- No cóż, trudno. Chodź ze mną książę przed pałac.
A przed pałacem czekał kat i uciął drugiemu synowi głowę.
Król wezwał trzeciego syna, który jest teraz następcą tronu i ostatnią nadzieją na przetrwanie dynastii, chłopca zaledwie szesnastoletniego, ale już słynącego z odwagi, sprytu i wytrwałości.
- Synu, wiesz co spotkało Twoich dwóch braci, w Tobie jedyna nadzieja, że przed śmiercią zobaczę owieczkę Yellow.
- Dobrze ojcze, zrobię wszystko żeby ją odnaleźć.
"Obyś zdechł zanim wrócę, ty stary pojebie" - pomyślał najmłodszy syn, ale zebrał całe wojsko z kraju, wyczyścił skarbiec do cna i ruszył na poszukiwania owieczki. Palił po kolei wszystkie wioski, w których nie chcieli mu udzielić informacji, gdzie szukać owieczki, zjeździł całe królestwo, kazał przeorać wszystkie łąki i wykarczować wszystkie lasy, ale owieczki nie znalazł. Na czele wojska ruszył zatem za granice królestwa w poszukiwaniu owieczki, sąsiedni władcy po dobroci nie chcieli mówić, gdzie ona może być, więc pustoszył ich dobra i rabował na rzecz utrzymania wyprawy w poszukiwaniu owieczki. Szukał jej trzy lata, podbił nowe terytoria, ale doprowadził do gospodarczego upadku królestwa, owieczki jednak nie znalazł. W końcu uznał, że stary król na pewno już umarł, a poza tym on jest następcą tronu i nawet jego ojciec nie jest tak szalony, żeby ściąć go z powodu jakiegoś zwierzęcia i w ten sposób zakończyć istnienie dynastii i pogrążyć państwo w jeszcze większym kryzysie. Wrócił więc na czele resztek wojska do stolicy, idzie do pałacu:
- Czy mój ojciec żyje?
- Ledwo, wasza książęca wysokość, ale kazał prowadzić Cię przed swoje oblicze, gdy tylko wrócisz.
Idzie zatem do komnaty króla. Ten wychudzony, blady, leży w łóżku:
- Synu, książę...
- Tak, ojcze?
- Znalazłeś?
- Nie, ojcze
- No trudno, jesteś przecież jedynym moim synem i następcą tronu, idź przed pałac, bo ja już nie dam rady tam pójść z Tobą.
A przed pałacem czekał kat, ale zanim uciął księciu głowę, na rozkaz króla łamał go kołem, przypalał żelazem i obciął nogi i ręce.
Albo taka historia: pewien facet bardzo chciał pojechać w podróż koleją transsyberyjską z Moskwy do Władywostoku. W końcu, gdy udało mu się znaleźć czas i pieniądze na to, poszedł kupić bilet. W kasie usłyszał:
- Czy chce pan miejsce w przedziale dla niepalących? Będzie trochę drożej.
- O, oczywiście, nie znoszę zapachu papierosów, nie wytrzymałbym dwa tygodnie w dymie tytoniowym.
Nadszedł dzień wyjazdu. Wsiada na dworcu w Moskwie, przedział pusty, wspaniale. Na kolejnej stacji wsiada do jego przedziału elegancko ubrany facet.
"Nie jest źle" myśli sobie nasz bohater, dobrze ubrany to nie będzie sprawiał kłopotów.
Ledwo pociąg ruszył, a jego towarzysz podróży, pomimo wszędzie widocznych oznaczeń o zakazie palenia, wyciąga papierosa i odpala. Skonsternowany niepalący zastanawia się, czy zwrócić mu uwagę. W końcu jednak dochodzi do wniosku "zaraz skończy palić i dym wywietrzeje, nie chcę psuć atmosfery między nami na dwa tygodnie podróży. A może zresztą zaraz wysiądzie?"
Gryzie się sam ze sobą, tymczasem tamten skończył papierosa, ale, wyciąga kolejnego i odpala go od tamtego. I następnego, i następnego, i tak całą paczkę do końca. Niepalący już wściekły, chce mu coś powiedzieć, ale tamten kończy paczkę, niepalący myśli "w końcu, wytrzymałem, ale ledwo, następnym razem już zwrócę mu uwagę".
Palący wyrzuca paczkę do kosza, ale sięga do torby, a w niej cała ramka fajek. Nie, to niemożliwe, myśli niepalący, nie zrobi tak. Ale tamten pali papierosy paczka po paczce. Pociąg jedzie przez Rosję, w przedziale siwo, nie ma gdzie się przesiąść, palący pali, niepalący w rozpaczy nie wie co robić. Mija dzień, w końcu ostatnia paczka, ostatni papieros... Ale, tamten sięga do torby, a ona cała wypchana ramkami papierosów. I znowu, papieros po papierosie, paczka po paczce, ramka po ramce. Minął tydzień, w końcu wypalił całą torbę.
Niepalący ucieszony, że wreszcie koniec jego koszmaru, ale tamten wyciąga drugą torbę, a w niej jeszcze więcej papierosów. Pociąg mknie już przez Azję, piękne widoki syberyjskie, ale nic nie widać przez zadymione okna, nie mówiąc już o tym, że nie ma czym oddychać.
Niepalący łamie się ze sobą - zwracać uwagę, czy nie zwracać. Już tyle wytrzymał, jak wytłumaczy to, że dopiero teraz reaguje? Czy tamten naprawdę nie widzi zakazu? A może to jakiś oficer KGB, który może mieć gdzieś wszystkie zakazy i jak mu ktoś zwróci uwagę to pójdzie do łagru?
Pociąg jedzie, tamten pali, już blisko Władywostok, zrezygnowany niepalący już tylko czeka na koniec wymarzonej podróży swojego życia. Tamten pali, ostatnia ramka, ostatnia paczka, ostatni papieros, w końcu gasi. Niepalący zrozpaczony, ale i ucieszony, że wytrzymał. Pociąg dojeżdża już do stacji końcowej
Ale wtedy tamten wyciąga z kieszeni cygaro. Niepalący nie wytrzymuje:
- Panie, kurwa, tu jest przedział dla niepalących a pan tu palisz przez 2 tygodnie! Spieprzyłeś mi podróż mojego życia! Wypierdalaj stąd z tym dymiącym gównem!!!
I otwiera okno, bierze palącego za kark i wyrzuca go z jadącego pociągu.
Tamten leci, spada, już się żegna z życiem, ziemia się zbliża, ale... ląduje i nic mu się złego nie dzieje. Wstaje i otrzepuje się, mówiąc:
- No co za pojeb, mógł od razu powiedzieć, nie wiedziałem, że to przedział dla niepalących. Zabiłby mnie, gdyby nie to, że udało mi się spaść akurat na owieczkę yellow.