Od pewnego czasu wszyscy jarają się Fallout'em. Serial bije rekordy popularności. A ja Wam powiem, cudze chwalicie, swego nie znacie.
My też mieliśmy naszych rodzimych "kryptowców" spod Wrocławia.
Jest swojsko, bardziej prawdziwie niż w dziele amerykanów. Akcja dzieje się nie w przyszłości pełnej mutantów, ale niespełna dwa lata po wojnie. Polska wstaje z kolan w nowej rzeczywistości. Czy ma szansę?
Gorąco polecam, jeśli ktoś lubi takie klimaty. Naprawdę warto.
A tu opis z tyłu okładki.
"Polska dwa lata po nuklearnym piekle. Świat ruin, gdzie pieczony szczur to nie lada przysmak, a włosy i gładka skóra znamionują wyklętych. "Wybrańców", którym dane było dni zagłady przeczekać w przeciwatomowych schronach.
Pan Jan ma wizję. Supermocarstwowej Czwartej Rzeczpospolitej odbudowanej na zgliszczach wypalonej nuklearnym ogniem Europy. Do rządzonego przez niego żelazną ręką Wrocławia wjeżdżają pancerne kolumny "Wybrańców". Doborowe oddziały stają przed tłumem skazanym na powolną śmierć od ran i promieniowania.
Rozpoczyna się podstępna gra, której stawka jest większa niż życie. Utopia staje się rzeczywistością, a rosnąca armia postnuklearnego dyktatora rozszerza granice Wolnego Miasta Wrocław. Jednak na drodze do urzeczywistnienia planu podboju świata staje nie tylko niezależna Wielkopolska, ale i inny, kto wie, czy nie groźniejszy przeciwnik..."