Czy u was w rodzinach też się tak odpierdala drugiego dnia świąt? Wczoraj było wszystko ok, życzenia, prezenty, miła atmosfera, a dzisiaj jakby im pierdolnik się przestawił i od rana cała rodzina się dopierdala i to nawet bez wyraźnego powodu. "Zmień koszule, bo nie taka", "dlaczego leżysz do 9 w łóżku, robota jest!", "a co masz taką skwaszoną minę? Nie chcesz powiedzieć? Nie ufasz mi? Widać jestem nikim dla ciebie" i oczywiście koronny argument "Zniszczyłeś święta, tak samo jak moje zdrowie i życie!".
Już nie mogę wytrzymać bycia kozłem ofiarnym. Mam dość. Następne święta spędzę bez rodziny. Tylko babci szkoda, bo ona zawsze była murem za mną, a musi wysłuchiwać tych familijnych, świątecznych kłótni.
A potem ludzie pytają, dlaczego nigdy po świętach się nie uśmiecham...