Japońskie balony nad USA
1 r
3
Cześć Wszystkim!
W końcu uznałem, że może pora dodać coś od siebie i to moja pierwsza Dzida. Jeśli się spodoba, to mam sporo więcej ciekawostek w temacie historii.
Ostatnia afera z chińskimi balonami nad USA przypomniała mi o podobnej historii z czasów II wojny.
Stany Zjednoczone znajdowały się poza zasięgiem konwencjonalnych środków bojowych państw Osi. Planów i prób było jednak mnóstwo.
Jedną z nich były bomby balonowe, zwane Fu-Go, pierwsza broń interkontynenalna w historii.
W latach 30. Japończycy obserwując zachowanie się balonów na dużych wysokościach zaobserwowali, że te pomimo braku wiatru, mogą się przemieszczać w danym kierunku. Uznali, że istnieją prądy powietrzne, pozwalające na przemieszczanie się balonów na duże odległości. Dzisiaj wiemy, że są to prądy strumieniowe.
W 1943 r. w Japonii rozpoczęto prace nad balonami zdolnymi przenosić bomby. Tak powstała Fu-Go Heiki (dosł. ''Broń balonowa'') - tania i prosta w produkcji.
Podstawą balonu była metalowa obręcz, do której mocowano trzy lub pięć małych bomb zapalających, 32 worki z piaskiem jako balast i wysokościomierze. By balon mógł dotrzeć do USA, musiał utrzymywać się na stałej wysokości. Jeśli zanadto obniżał lot, co odnotowywał wysokościomierz, zrzucał worek z piaskiem. Jeśli za bardzo się wznosił - specjalny wentyl uwalniał część gazu. Czas lotu obliczano na 72 godziny. Po tym czasie i zrzuceniu wszystkich worków z piaskiem, balon miał zrzucić bomby i dokonać samozniszczenia, odpalając lont, który spalał powłokę.
Fu-Go były produkowane z kilku warstw papieru, sklejanego... pastą z ziemniaka. Produkcją balonów zajmowały się głównie japońskie dzieci.
Pierwszy atak balonem Japończycy przeprowadzili 3 listopada 1944 r. Od tego momentu do zakończenia operacji wypuścili 9300 Fu-Go. Założono, że tylko 10 % doleci do USA. Celem Japończyków było wywołanie pożarów lasów w Oregonie i tym samym spowodowanie paniki wśród cywilów.
Balony dolatywały do Stanów i wzbudziły zamieszanie władz. Przede wszystkim nikt nie wiedział co to jest i skąd się wzięło. Nakazano całkowitą cenzurę w mediach, a wszelkie znaleziska miały być natychmiast zabezpieczane. Bardzo obawiano się użycia przez Japończyków broni biologicznej, lub chemicznej. Nie poinformowano ludności cywilnej o zagrożeniu.
Czy Fu-Go doleciały do USA?
Tak! Jeden z nich zrzucił bomby w pobliżu fabryki Boeinga w Seattle - gdyby zrobił to kilkaset metrów dalej, mógłby zapalić ogromne zbiorniki paliwa, znajdujące się przy zakładach.
Inny spadł na linie wysokiego napięcia tamy Bonneville w Oregonie i odciął prąd na kilka dni w okolicy. Pozornie to nic takiego, ale tama zasilała ośrodek naukowy Hanford. W ośrodku tym mieścił się reaktor, wytwarzający pluton do produkcji bomby atomowej. Gdyby reaktor nie miał własnego źródła zasilania, tani japoński balon z papieru, mógłby unicestwić amerykański program atomowy wart miliardy dolarów...
Jedynym wypadkiem śmiertelnym była eksplozja w Bly w Oregonie. 5 maja 1945 r. żona miejscowego pastora i piątka dzieci ze szkółki niedzielnej znalazły balon w lesie podczas pikniku i zaczęły przy nim grzebać, co spowodowało eksplozję i śmierć wszystkich. Po tym wydarzeniu w USA ostrzeżono wreszcie opinię publiczną o Fu-Go. W USA wówczas wybuchła panika, a wojsko, policja i FBI były bombardowane doniesieniami o zaobserwowanych balonach - najczęściej fałszywymi.
Paradoksalnie, Japończycy przestali wypuszczać Fu-Go w kwietniu 1945 r. z braku zauważalnych efektów. Tylko 312 zaobserwowano nad USA, większość spadła do Pacyfiku. Cztery miesiące później wojna się skończyła. Balony jednak nadal są odnajdywane na terytorium USA i Kanady. Ostatni raz - w 2019 roku.
Pozdrawiam i wypierdalam.
Wojnawkolorze
W końcu uznałem, że może pora dodać coś od siebie i to moja pierwsza Dzida. Jeśli się spodoba, to mam sporo więcej ciekawostek w temacie historii.
Ostatnia afera z chińskimi balonami nad USA przypomniała mi o podobnej historii z czasów II wojny.
Stany Zjednoczone znajdowały się poza zasięgiem konwencjonalnych środków bojowych państw Osi. Planów i prób było jednak mnóstwo.
Jedną z nich były bomby balonowe, zwane Fu-Go, pierwsza broń interkontynenalna w historii.
W latach 30. Japończycy obserwując zachowanie się balonów na dużych wysokościach zaobserwowali, że te pomimo braku wiatru, mogą się przemieszczać w danym kierunku. Uznali, że istnieją prądy powietrzne, pozwalające na przemieszczanie się balonów na duże odległości. Dzisiaj wiemy, że są to prądy strumieniowe.
W 1943 r. w Japonii rozpoczęto prace nad balonami zdolnymi przenosić bomby. Tak powstała Fu-Go Heiki (dosł. ''Broń balonowa'') - tania i prosta w produkcji.
Podstawą balonu była metalowa obręcz, do której mocowano trzy lub pięć małych bomb zapalających, 32 worki z piaskiem jako balast i wysokościomierze. By balon mógł dotrzeć do USA, musiał utrzymywać się na stałej wysokości. Jeśli zanadto obniżał lot, co odnotowywał wysokościomierz, zrzucał worek z piaskiem. Jeśli za bardzo się wznosił - specjalny wentyl uwalniał część gazu. Czas lotu obliczano na 72 godziny. Po tym czasie i zrzuceniu wszystkich worków z piaskiem, balon miał zrzucić bomby i dokonać samozniszczenia, odpalając lont, który spalał powłokę.
Fu-Go były produkowane z kilku warstw papieru, sklejanego... pastą z ziemniaka. Produkcją balonów zajmowały się głównie japońskie dzieci.
Pierwszy atak balonem Japończycy przeprowadzili 3 listopada 1944 r. Od tego momentu do zakończenia operacji wypuścili 9300 Fu-Go. Założono, że tylko 10 % doleci do USA. Celem Japończyków było wywołanie pożarów lasów w Oregonie i tym samym spowodowanie paniki wśród cywilów.
Balony dolatywały do Stanów i wzbudziły zamieszanie władz. Przede wszystkim nikt nie wiedział co to jest i skąd się wzięło. Nakazano całkowitą cenzurę w mediach, a wszelkie znaleziska miały być natychmiast zabezpieczane. Bardzo obawiano się użycia przez Japończyków broni biologicznej, lub chemicznej. Nie poinformowano ludności cywilnej o zagrożeniu.
Czy Fu-Go doleciały do USA?
Tak! Jeden z nich zrzucił bomby w pobliżu fabryki Boeinga w Seattle - gdyby zrobił to kilkaset metrów dalej, mógłby zapalić ogromne zbiorniki paliwa, znajdujące się przy zakładach.
Inny spadł na linie wysokiego napięcia tamy Bonneville w Oregonie i odciął prąd na kilka dni w okolicy. Pozornie to nic takiego, ale tama zasilała ośrodek naukowy Hanford. W ośrodku tym mieścił się reaktor, wytwarzający pluton do produkcji bomby atomowej. Gdyby reaktor nie miał własnego źródła zasilania, tani japoński balon z papieru, mógłby unicestwić amerykański program atomowy wart miliardy dolarów...
Jedynym wypadkiem śmiertelnym była eksplozja w Bly w Oregonie. 5 maja 1945 r. żona miejscowego pastora i piątka dzieci ze szkółki niedzielnej znalazły balon w lesie podczas pikniku i zaczęły przy nim grzebać, co spowodowało eksplozję i śmierć wszystkich. Po tym wydarzeniu w USA ostrzeżono wreszcie opinię publiczną o Fu-Go. W USA wówczas wybuchła panika, a wojsko, policja i FBI były bombardowane doniesieniami o zaobserwowanych balonach - najczęściej fałszywymi.
Paradoksalnie, Japończycy przestali wypuszczać Fu-Go w kwietniu 1945 r. z braku zauważalnych efektów. Tylko 312 zaobserwowano nad USA, większość spadła do Pacyfiku. Cztery miesiące później wojna się skończyła. Balony jednak nadal są odnajdywane na terytorium USA i Kanady. Ostatni raz - w 2019 roku.
Pozdrawiam i wypierdalam.
Wojnawkolorze